Jaki tu spokój… Te słowa znanej wszystkim piosenki idealnie pasują do wstępu komentarza odnośnie...
Prawie 21 lat temu Stomil zadebiutował w Ekstraklasie. Grał z Zagłębiem, tak jak w nadchodzącą Wielką Sobotę. Sam mecz z liderem „wielki” pewnie nie będzie, ale dla olsztyńskiej piłki już niedługo mogą nadejść wielkie chwile. I nie jest to żart primaaprilisowy.
Brzmi jak zaklinanie rzeczywistości, co? ;) No i trochę tak jest… Na razie powodów do radości jest przecież niewiele. Wiosną Stomil gra tak jakby jeszcze nie przebudził się z zimowego snu, a prezesi Stomilu bardziej czują się chyba jak goście, którzy weszli na minę z II wojny światowej niż jak szczęśliwcy, którzy trafili na żyłę złota. Sęk w tym, że obaj zapierdalają aż miło, mają dużo zapału i jeszcze więcej dobrej woli, do tego garść pomysłów i sporo znajomości. I powoli widać tego efekty.
Słyszałem niedawno zarzut, że rzadko kiedy obaj są w klubie. Stwierdzenie może i prawdziwe, ale czy można z tego robić zarzut? Nie! Oni nie siedzą w klubie. Fakt. Bo i po co? W klubie można się napić kawy, odpisać na maile albo pokitować o dupie Maryni, jak to się mówi. O! Można też zjeść kanapkę albo pokminić nad tym, czy zamki w spodenkach treningowych działają jak trzeba. No można… Można też robić coś pożytecznego, pracować, kreować… Ale ostatnio jakoś słabo z tym było. „Ostatnio” to znaczy przez jakichś kilka lat…
Mariusz Borkowski i Rafał Szwed działają troszeczkę inaczej. Tak mi się przynajmniej wydaje. Kibel mają niemiłosierny, nie da się ukryć. Moment do budowania klubowego budżetu, niemal od podstaw, też – umówmy się – nienajlepszy. A jednak dają radę, i to na dwóch frontach. Bo ruszają tyłki, idą w świat, działają, spotykają się z ludźmi. I nie kluczą, nie kombinują, nie kręcą. Przynajmniej na razie.
Front pierwszy to sezon obecny, który trzeba po prostu jakoś dokończyć, nie zadłużając mocniej klubu. I chyba jakoś się uda, choć pewności co do tego wciąż nie ma. W końcu jednak wiadomo przynajmniej, ile ten klub kosztuje, ile na niego potrzeba i z czego wynikały wcześniejsze problemy. W końcu, bo wcześniej, mam nieodparte wrażenie, budżet nie był liczony, tylko szacowany. No, ale to, miejmy nadzieję, przeszłość.
Front drugi to utworzenie spółki i sezon kolejny. I to właśnie mają być te „wielkie chwile”, o których było we wstępnie. Tu sprawy mają się dobrze, bo nie ma mowy o „łataniu dziur”, tylko w końcu jest miejsce na planowanie. I robi się ciekawie, bo na horyzoncie zaczynają się już pojawiać potencjalni inwestorzy i sponsorzy, a cała machina czeka tylko w blokach na jednoznaczną deklarację samorządów – miasta i województwa. Bez tego – ani rusz. Ale, uwaga, normalność naprawdę na horyzoncie!
Wystartować, bez zielonego światła z olsztyńskiego ratusza, nie da się też z koncepcją utworzenia dwóch boisk treningowych tuż obok stadionu. Sprawa może ruszyć z kopyta, i to na dniach, ale… potrzeba dobrej woli. Tak wiele i tak niewiele…
Tej dobrej woli, „stety” albo „niestety”, potrzeba do wszystkiego. Latem mocno potrzebował jej na przykład Krzysiek Filipek. „Filip”, jak pewnie pamiętacie, stanął na rozdrożu i zaczął być trochę „na musiku”. Pokłady dobrej woli otrzymał w Ostródzie. U trenera Tarnowskiego też nie odpalił od razu, ale wiosną zaczął odpłacać za zaufanie i „dobrą wolę” z nawiązką. Megaforma w sparingach, a w lidze trzy gole w trzech meczach. Gratulacje!
Gratulacje należą się też Finishparkietowi Drwęcy, która, zdaniem wielu niespodziewanie, doszlusowała do prowadzących Olimpii. Nowa drużyna, którą wciąż można nazwać ekipę Piotra Zajączkowskiego, sprawdza się jak widać, znakomicie.
Ale dobra, zaczynam dygresje, a miało być krótko i na temat. Wróćmy więc do Stomilu…
Mam nadzieję, że już niebawem będzie można gratulować Mariuszowi i Rafałowi tego, że doprowadzili do pozostania Stomilu w lidze, a dodatkowo to w dużej mierze dzięki nim klub zmierza teraz w kierunku spółki.
A sobotni mecz? No cóż… Zagłębie słabe nie jest. Skład ma raczej na górną połówkę Ekstraklasy niż szczyt Pierwszej Ligi. Do tego lubinianie muszą się odkuć za wpadkę z Pogonią Siedlce. Wynik z pierwszego meczu Stomilu w Ekstraklasie większość kibiców wzięłaby zapewne w ciemno.
Piotr Gajewski
redaktor naczelny dwadozera.pl
Artykuł nie został jeszcze skomentowany - możesz być pierwszą osobą!