Jaki tu spokój… Te słowa znanej wszystkim piosenki idealnie pasują do wstępu komentarza odnośnie...
Przedstawiciele naszego regionu w II lidze wygrali pięć z możliwych sześciu meczów, zatem zaliczyli bardzo udany start.
OKS 1945 i Olimpia wygrały swoje mecze, a jedynie Jeziorak zgubił punkty na trudnym terenie w Nowym Dworze Mazowieckim, prezentując jednak dobrą grę i tracąc gole dopiero pod koniec spotkania. Nawiązując jednak do tytułu felietonu - już po pierwszej wiosennej kolejce przyszła mi do głowy pewna refleksja...
W grudniu Jeziorak był bliski bankructwa, nie było widać pomocy z żadnej strony, a nad klubem zbierały się naprawdę czarne chmury. Jednak działacze znaleźli środki na zatrudnienie trenera Zajączkowskiego, który nie zważając na ciężką sytuację w klubie, podjął ryzyko, a swoją pracą już udowodnił, że nie wszystko jeszcze stracone. Oczywiście przed Jeziorakiem bardzo daleka droga do ostatecznego sukcesu, czyli utrzymania w lidze, ale efekty rzetelnej pracy już widać, a i sytuacja finansowa wydaje się bardziej ustabilizowana. Oby tak dalej!
Jeśli chodzi o Olimpię, to wyrosła ona na potentata w całej lidze. Zewsząd słychać głosy, że elblążanie grają bardzo dojrzałą, nowoczesną i solidną piłkę i wydają się być jednym z głównych kandydatów do awansu. Ogromna w tym zasługa trenera Arteniuka, który na początku swojej pracy w Elblągu wymienił połowę składu, wprowadził twarde zasady i konsekwentnie dąży do celu, czyli do awansu ligę wyżej. Początki miał w Elblągu trudne, ale konsekwencją i uporem doprowadził Olimpię do tego miejsca, w którym znajduje się obecnie. Zresztą to nie przypadek, bo poprzednie zespoły prowadzone przez niego, również prezentowały ciekawy styl gry, także myślę, że warto śledzić jak potoczą się dalsze losy tego szkoleniowca
No i na końcu o OKS-ie, a właściwie o… Pawle Alancewiczu. Pisze o nim drugi raz w swoim trzecim tekście i mogę być posądzony o „kolesiostwo”, ale nic z tych rzeczy - nie mam w tym żadnego interesu. Po prostu jego przypadek idealnie obrazuje temat. „Alan” w drugim meczu z rzędu zapewnia swojej drużynie trzy punkty, a przecież rundę jesienną miał raczej nieudaną i zimą poważnie zastanawiał się nad zmianą klubu. Z tego, co wiem, to był nawet bliski tej decyzji. Postanowił jednak zaryzykować. Zaufał trenerowi, został w Olsztynie i - jak na razie - jest to z korzyścią dla obu stron.
Wszystkie trzy opisane przypadki pokazują, że w piłce jak w życiu - bez siły charakteru, wiary w siebie i łutu szczęścia niezwykle ciężko o jakikolwiek sukces. Oby tych elementów nie zabrakło naszym II-ligowcom w pozostałej części sezonu...
Żeton*
Grzegorz Żytkiewicz to były piłkarz OKS 1945 Olsztyn oraz Mrągowii Mrągowo
Artykuł nie został jeszcze skomentowany - możesz być pierwszą osobą!