K. Sobczak: Piłka to nie samorząd

- Może się stać tak, że zamiast walczyć o górne lokaty, będziemy bić się o utrzymanie – nie ukrywa Karol Sobczak, trener Czarnych Olecko, którzy byli rewelacją rundy jesiennej obecnego sezonu. Tak, czy inaczej – cenionego w regionie szkoleniowca czeka kolejna kadencja w… oleckiej Radzie Miasta.

• Zagłosuj na trenera w naszym plebiscycie!

- Czwarte miejsce Czarnych na koniec rundy jesiennej, czy ponowny wybór na przewodniczącego Rady Miasta w Olecku – co jest dla Pana w tym roku większym sukcesem?

- Ha, ha, ha. Jedno z drugim trudno porównać w jednej tabeli. To zupełnie inne ligi. Cele sportowe są jednak trochę inne od tych, które chcę osiągnąć jako samorządowiec. Oczywiście samorząd, a szczególnie wybory, to też trochę rywalizacja, ale staram się na to w ten sposób nie patrzeć. Moim zdaniem w samorządzie jest łączenie wszystkiego w system naczyń powiązanych, dlatego cieszę się, że mieszkańcy miasta ponownie mi zaufali. To duża satysfakcja.

- To, że ponownie został Pan radnym może mieć jakiś wpływ na politykę miasta wobec Czarnych?

- I tak, i nie. Każdy kij ma dwa końce. Jako trener i przewodniczący w jednej osobie, oczywiście mogę mieć wpływ na to, co się dzieje z klubem. Minus jest jednak taki, że jestem z klubem mocno utożsamiany i jakiekolwiek działanie na jego korzyść będzie źle postrzegane. Mimo wszystko staram się te funkcje łączyć.

- Wiosną Czarni będą grać prawie wyłącznie u siebie. Trochę punktów można chyba dzięki temu nazbierać.

- Tak, jak najbardziej. Własne boisko dla Czarnych – co pokazał poprzedni sezon – służy i to mocno. By tak znowu było wiele rzeczy w klubie trzeba jednak wyprostować. Jesteśmy bowiem w dużych tarapatach. Mamy spore długi i coraz większe zaległości wobec chłopaków oraz innych podmiotów. I właśnie tak wejdziemy w nowy rok… Prawda jest taka, że jeżeli nie utrzymamy – i tak wąskiej – kadry, to potężne problemy będziemy mieć nawet na własnym boisku.

- Wywołał Pan temat transferów. Będzie ruch?

- Jeżeli chodzi o czyjeś przyjście, to nie widzę możliwości… No, chyba, że dołączy do nas ktoś z wychowanków. Trzeba się za to liczyć, że opuści nas nawet 5-7 ludzi. Może się zatem stać tak, że zamiast walczyć o górne lokaty, będziemy bić się o utrzymanie.

- W regionie dał się Pan poznać jako dobry trener i pewnie wieść poszła już gdzieś dalej. Nie miał Pan żadnych propozycji z wyższych lig?

- To miłe, co Pan mówi. Kiedyś jednak już wydałem opinię na ten temat, mówiąc że wątpię, aby trenera z III ligi, a więc amatorskiej, czy półamatorskiej drużyny, ktoś chciał wyżej. Nawet II liga to już inny szczebel. Żaden prezes w normalnie poukładanym klubie nie postawi na takiego szkoleniowca i nie powie mu: „Ej Sobczak, masz tu klub i masz tu pieniądze, i rób zespół”. To inny świat. Po prostu w coś takiego nie wierzę.

Rozmawiał Piotr Gajewski