Piłkarze Stomilu Olsztyn prowadzili 1:0 w Częstochowie, ale ostatecznie przegrali 1:2. Widmo spadku do II ligi coraz większe.
- W tej rundzie wiele razy nie punktowaliśmy, ale rozgrywaliśmy takie spotkania, gdzie byliśmy dobrze dysponowani - mówi na konferencji prasowej trener Stomilu Kamil Kiereś. - Byliśmy blisko, czegoś nam brakowało. I nie punktowaliśmy tak jak chcieliśmy, tak jak to miało miejsce chociażby w meczu z Ruchem Chorzów. W rundzie drużyna zawsze gra jedno słabe spotkanie i mam wrażenie, że to nastąpiło właśnie teraz. Nie graliśmy tak jak chciałem. Mieliśmy plan na ten mecz. Chcieliśmy w defensywie więcej przetrzymywać piłkę, a nie tylko grać do kontry. Nie mogliśmy do przerwy się rozwinąć. Raków nas przycisnął i wykorzystał jeden ze stałych fragmentów gry. Do przerwy remis i na drugą połowę sprawa była otwarta. Chcieliśmy zagrać odważniej w posiadaniu piłki. Było to widać, ale było tego za mało. Drużyna się starała, ale najwidoczniej nic więcej nie byliśmy wstanie dzisiaj pokazać. Ten mecz miał drugie dno, bo siedzi coś w naszych głowach. Te sprawy musimy wyczyścić przed kolejnymi spotkaniami. Zostało sześć meczów, a tracimy trzy punkty do miejsca barażowego. Nie poddajemy się. Optymizm z boiska nie płynął, ale do końca będziemy walczyć o miejsce barażowe.
- Raków Częstochowa - Stomil Olsztyn 2:1 (1:1)
0:1 - Siemaszko (5 k), 1:1 - Łabojko (35), 2:1 - Formella (71)
Stomil: Leszczyński - Kubań, Baranowski, Sołowiej, Szywacz - Piotr Głowacki (58 Tanczyk), Stromecki (64 W. Biedrzycki), Karankiewicz, Lech (72 Ramirez), Zając - Siemaszko
Artykuł nie został jeszcze skomentowany - możesz być pierwszą osobą!