Kobieca piłka nożna nie jest już tematem "tabu" w Polsce i coraz więcej drużyn piłkarskich decyduje się na tworzenie ekip kobiecych. Również w naszym województwie można pomalutku zaczyna się wszystko rozwijać. W sobotę, w zaległym meczu trzeciej ligi kobiet OKS Stomil Olsztyn rozgromił Jurand Barciany 22:0. Dziewczyny z Barcian, mimo wysokich porażek, wciąż chcą grać. Jak wygląda kobieca piłka nożna w Barcianach? Odpowiada Adam Żydaniec, trener Juranda Barciany.
- Zanim zajął się Pan trenowaniem kobiet to jak wyglądała pańska kariera?
- Pracowałem tylko w trzech zespołach. Zacząłem w rodzinnych Skierkach. Tam grałem oraz trenowałem. Następnie prowadziłem juniorów starszych w Garbnie. Później były Barciany. Dużym sukcesem, tak mi się wydaje, osiągniętym tam przeze mnie był awans w jednym sezonie z B-klasy do A-klasy, a następnie z A-klasy do "okręgówki". Były to lata 80-te. Jesień w lidze okręgowej zakończyliśmy na 5. miejscu.
- Jak skomentuje Pan sobotnie spotkanie?
- Widać było dużą różnicę fizyczną oraz techniczną. Nie ulega wątpliwości, że Olsztyn jest dla nas zbyt dużą "metropolią", aby z nią walczyć jak równy z równym, lecz nie powinniśmy podawać się bez walki. Dziewczyny załamały się trochę psychicznie. Na treningu wszystko wychodzi, lecz w czasie meczu jest zupełnie odrwotnie. Przed każdym spotkaniem ucieka od nich 40% "powietrza" i na boisku nie są sobą. Powiedziałem dziewczynom w przerwie, że jest 0:0 i żeby grały tak, aby im przeszkodzić w zdobywaniu większej ilosci bramek. Może starały się, ale bardzo im to wychodziło, co było widać. Owszem, jesteśmy najsłabszym zespołem, ale Jurand to również najmłodszy zespół w lidze. Mamy zawodniczki, które mają od dwunastu do czternastu lat. Wyjątkiem jest tylko jedna dziewczyna, która skończyła 18 lat. Także też pod względem wiekowym odstajemy reszcie. Cieszy mnie na pewno to, że chcą grać. Przykładowo, gramy dziś mecz (sobota - przyp.). Ok, przegrywamy, ale na poniedziałkowym treningu jest niemalże stuprocentowa frekwencja. Staramy sie nie myśleć o porażkach. Wiadomo, człowiek czasem krzyknie mocniej na dziewczyny, bo to są emocje. Ponadto do Olsztyna zespół przyjechał osłabiony. Kilka zawodniczek kontuzjowanych. M.in. Jula Kuziń, Katarzyna Górecka. Na treningu urazu doznała Aleksandra Rutkowska. Mocno była odczuwalna jej niedyspozycyjnosć w tym meczu. Nie grała też Sara Dominika, która ma spore pokłady siły oraz dobrą kondycję. Walczy o każdy metr murawy i szczerze mówiąć nie wiem skąd ma tyle sił (śmiech). Mimo niskiego wzrostu (160 cm) prezentuje się bardzo dobrze. Obecnie rehabilituje się w Olsztynku.
- Porażka 0:22. Wynik trochę niecodzienny trzeba przyznać.
- Była to nasza największa porażka w tym sezonie. Trenuję dobre parę lat, ale dochodzę do wniosku, że takie wysokie wyniki są u dziewczyn normalnością. Rzadko są wyniki typu 2:1, 3:1. Chyba, że są dwie równe druzyny. Wracając do meczu to zauważyłem, iż kilka moich zawodniczek było chyba przestraszonych ze względu na to, że jadą do Olsztyna i myślały tylko o tym, aby jak najszybciej zejść z boiska (śmiech). Nie wiem z jakiego powodu jest ten strach, ale staram się motywować mój zespół w taki sposób, żeby od tego strachu "uciekły". Tłumaczę, że rywalki są takie same jak one, ale zawodniczki chyba myślą, że to one są jednak słabsze.
- Jakby nie wierzyły we własne możliwości?
- Tak, dokładnie. Powtarzam, żeby zagrały chociaż 40% tego co grają na treninagch to nie mowię, że wygrywałyby wszystkie mecze, bo jednak bariera jest dośc duża między innymi ekipami, ale ta gra wyglądałaby inaczej. Teraz jest przerwa w rozgrywkach. W Barcianach posiadamy wymiarową halę i jeśli zimą popracujemy trochę nad sobą, czyli chodzi tu o zajęcia na siłowni oraz w hali, to wiosną mogą być nieco inne wyniki. Brakuje nam dwóch - trzech doświadczonych zawodniczek, które mogłyby wziąć na siebie cieżar gry. Obecna sytuacja kadrowa wygląda tak, że mam siedemnaście zawodniczek i na tym muszę bazować.
- Trener Stomilu przyznał, że Jurand był trudnym rywalem. Mimo, że ataki skrzydłami oraz środkiem boiska wychodziły olsztyniankom całkiem składnie to
jednak przy niektórych stałych fragmentach gry, szczególnie przy rzutach wolnych, Stomilowi ciężko było rozegrać piłkę.
- Próbujemy tak grać na treningu, ale na treningu to jest "luz". Przychodzi mecz i jest inaczej. Jest odpowiedzialność i boją się bronić dostępu do bramki. Szkoda mi bardzo dziewczyn. Za tydzień ponownie przyjeżdżamy do Olsztyna (Jurand gra mecz z drugim zespołem OKS-u). Postaramy się utrudnić zadanie rywalkom.
- W tym sezonie debiutują Bartoszyce, Wikielec, ale skąd się wziął pomysł, aby również i Barciany zawitały na trzecioligowy front?
- Chyba wzięło się od tego, że dziewczyny przeglądały informacje o kobiecej pilce w internecie i złapały przysłowiowego bakcyla. Niedaleko nas są Korsze, którego kobiecy zespól zrezygnował przed startem tego sezonu, oraz Kętrzyn. Staraliśmy się ściągnąć do Barcian zawodniczki z tych obu ekip, ale nie udało się. Około siedemdziesiąt procent piłkarek przeszło do Victorii Bartoszyce. Niesamowite wzmocnienia, bo są to doświadczone zawodniczki, które tworzą im grę. A jak się to wszystko zaczęło? Pracuję na orliku i pewnego razu przyszły do mnie dziewczyny z zapytaniem czy chciałbym je potrenować, bo chcą stworzyć drużynę. Co mialem powiedzieć? "Przykro mi, ale nie?"
- Wiadomo, trzeba rozwijać kobiecą piłkę.
- Odpowiedziałem, że spróbujemy (pierwszy trening odbył się w kwietniu tego roku - przyp.). Małym problemem było to "jak to wszystko zrobić?". Barciany to jest mała wioska i nie czarujmy się, nie ma dużej możliwości, aby wziąć starsze dziewczyny. Dziewczyny powiedziały, że postarają się to wszystko załatwić. Pochodziły, popytały. Wszystko poszło w eter. Rozniosło się to po okolicy i na pierwszym treningu pojawiło się osiemnaście dziewczyn. Byłem tym faktem bardzo pozytywnie zaskoczony, bo pojawiły się dziewczyny z okolicznych wiosek. Z takich miejsc można wynaleźć dobre zawodniczki. M.in. ze wsi Mutajny pochodzi Natalia Tujak grająca na pozycji stopera. Niesamowity wojownik. Nie bez kozery mówię na nią "Rambo". Nie, nie chodzi, że gra brutalnie, ale potrafi przeorać każdy metr boiska. Dodatkowym atutem jest mądra gra na boisku. Ta zawodniczka myśli i ta umiejętność idzie w parze wraz z techniką. Trzyma naszą drużynę. Oczywiście są zawodniczki, które chcą i starają się coś robić. Pomagam im tyle, ilę mogę. Na pewno nie mają krzywdy. Co z tego wszystkiego dalej będzie? Nie mam pojęcia, ale cieszę się bardzo, że chcą. Bardzo chcą.
- Jak wygląda tygodniowy plan zajęć?
- Robimy dwa treningi w tygodniu, bo na tyle nas stać czasowo. Trzecim treningiem jest mecz. Wiadomo, dziewczyny uczą się, dojeżdżają, a to przecież kosztuje. Na pewno chciałbym mieć większą ilość treningów w tygodniu oraz jeszcze więcej osób, ale Barciany to nie np. Olsztyn. Tam przyjdą ludzie z jednej, drugiej ulicy, gdzie nie mają daleko na trening. U nas wygląda to inaczej, bo niektóre zawodniczki, aby dostać się na trening muszą przebyć dystans dziesięciu - pietnastu i więcej kilometrów. Rodzice mają wpływ na młodzież, gdyż nie są to jeszcze pełnoletnie zawodniczki, które mogą sobie pozwolić na to, aby trenować kosztem szkoły. Sam mobilizuję dziewczyny do tego, żeby nie były "z tyłu" w nauce, bo m.in. przez słabe wyniki w szkole rodzice mogą zniechęcić dziecko do trenowania.
- Jurand nie zdobył ani jednego punktu w III lidze kobiet. Mimo złych wyników to jaki mecz w wykonaniu pańskich zawodniczek był najlepszy?
- Wydaję mi się, że mecz z Olimpią Olsztynek (24.10., ostatnia kolejka rundy jesiennej- przyp. ) był najlepszy w naszym wykonaniu. Przegraliśmy u siebie 1:8, ale była szansa, aby osiągnąć lepszy wynik. Nawet można byłoby pokusić się o stwierdzenie, że ten mecz był do wygrania. Cztery pierwsze stracone gole obciążają konto bramkarki. Potem nasza golkipera weszła "w rytm meczowy". Plusem było to, że była to kopanina, ale to była gra. Piłka trafiała w poprzeczkę, słupki i aż żal, że strzały nie znalazły się ostatecznie w bramce Olimpii, bo mocno podbudowałoby dziewcznyny. Reakcja po strzeleniu gola przez Monikę Margalską iście niesamowita. One po zdobyciu gola zachowały się tak, jakby wygrały mecz. Taka była radość. Tylko to wszystko nagrać i wrzucić w internet, bo taka euforia powstała na ławce rezerwowych oraz na placu gry. To był dobry znak, że dziewczyny żyją piłką i to ich cieszy. Dlatego z nimi jestem.
- Na koniec zapytam o ocenę całej trzeciej ligi. Przed sezonem wycofały się Atomówki Korsze, które mogłyby jeszcze sporo zadziałać, a teraz dominują dwa Stomile - OKS i KKP oraz dobrze sobie radzi Victoria Bartoszyce.
- Nie ulega wątpliwości, że dominuje Olsztyn. Można podzielić ligę na trzy grupy. W pierwszej grupie usadowiłbym drużyny z Olsztyna oraz Victorię Bartoszyce. Potem Olsztynek, Ostróda, WIkielec i na końcu my. Szybko nie odbijemy się od dna ligowej tabeli, ale potaram się wiosną sprawić kilka niespodzianek.
Rozmawiał Paweł Piekutowski (Paju)
Artykuł nie został jeszcze skomentowany - możesz być pierwszą osobą!