forBet promocja

Rozmowa - I liga

M. Borkowski: Z każdej sytuacji jest jakieś wyjście

2015-03-10 00:45:28 Mariusz Borkowski, Stomil Olsztyn

Fot. Emil Marecki

Fot. Emil Marecki

- Naszymi atutami mają być transparentność, pasja i szczerość – mówi o nowym zarządzie Stomilu Mariusz Borkowski, od minionego czwartku prezes olsztyńskiego I-ligowca.

- Jako prezes zaliczyłeś w sobotę debiut-marzenie.

- No tak, 2:0 – lepiej być nie mogło. Chłopakom należą się wielkie gratulacje, bo przy tym, co przechodzili, i jeszcze przez chwilę będą przechodzić, łatwo o koncentrację zapewne nie było. W ten weekend powiało optymizmem, a nawet hurraoptymizmem, i wiosna zapowiada się bardzo ciekawie.

- W takim tonie nikt nie mówił o Stomilu od dawna.

- Na razie mówię o hurraoptymizmie sportowym (śmiech).

- No właśnie. Myślisz, że dobry wynik pomoże w porządkowaniu bałaganu organizacyjno-finansowego, który zastaliście w klubie z Rafałem Szwedem?

-Wynik sportowy jest jak taka pozytywna choroba, która zaraża wszystkich naokoło. Nie mam wątpliwości, że bez niego jakiekolwiek rozmowy na temat Stomilu prowadziłoby się trudniej. W sobotę chłopaki zostawili na boisku kawał serducha i pokazali, że zależy im na tym klubie. Oczywiście oni walczą również o siebie i swoją przyszłość, ale wierzę, że wszyscy jedziemy teraz w jednym kierunku. A każde trzy punkty powinny nam pomagać w otwieraniu kolejnych drzwi.

- Jesteś w klubie od czwartku. Czy w ciągu tych kilku dni zaskoczył Cię już jakiś „trup w szafie”?

- Nie, raczej nie. Po konfrontacji wiedzy, którą miałem przed wejściem do klubu, z tą którą mam teraz, nadal zachowuję spokój. Nie ma co wyciągać pochopnych wniosków lub wykonywać nerwowych ruchów. Trzeba to wszystko dokładnie policzyć i przeanalizować, a potem działać. Nie ma rzeczy niemożliwych i w każdej sytuacji da się znaleźć jakieś pozytywny. A już na pewno z każdej sytuacji trzeba umieć wyciągać wnioski. I tak będziemy robić. Nie mamy już czasu na robienie kroków do tyłu, by potem zrobić kilka do przodu. My od razu musimy brnąć naprzód.

- Dotychczas świetnie sprawdziłeś się świetnie w roli organizatora Stomil Cup, wielkiego eventu, na który do olsztyńskiej Uranii ściągałeś gwiazdy z całej Polski. Myślisz, że doświadczenia z organizacji tej imprezy da się przenieść wprost do piłki seniorskiej?

- Nie mam pojęcia. Mam nadzieję i będę się starać, żeby tak było. Na pewno nie wszystko działa tutaj jak w piłce młodzieżowej. W piłce młodzieżowej czy dziecięcej cieszy sama gra, liczy się sam udział. Takie podejście wzbudza większe zaufanie potencjalnych sponsorów czy inwestorów. Natomiast w piłce seniorskiej liczy się wynik. Owszem, pasjonują nas piękne zagrania, walka i emocje, ale dopiero wtedy, kiedy jest wynik, pojawia się atmosfera i można zdobyć pieniądze. Właśnie dlatego nie jestem w zarządzie sam. Od kwestii sportowych jest w klubie Rafał (Rafał Szwed, nowy wiceprezes Stomilu – red.), który wie, co boli zawodników i jak z nimi rozmawiać. To piłkarz, który współpracował z niejednym trenerem i z niejednej szatni wychodził na boisko. Taki ktoś również był w tym klubie niezwykle potrzebny.

- Wspólnie z Rafałem nakreśliliście już sobie mapę drogową działań na najbliższe dni i tygodnie?

- Jesteśmy w klubie na razie dopiero kilka dni, więc na początek musimy przewertować całą historię, by zdiagnozować, z czego wzięły się wszystkie problemy i jak z nimi walczyć. Czasu jest, niestety, bardzo mało, dlatego musimy działać szybko. W ciągu kilku dni powinniśmy wiedzieć dokładnie, w jakim stopniu możemy liczyć na pomoc prezydenta i innych osób, od których zależy funkcjonowanie tego klubu. Na dniach spotkamy się z osobami, które mogą pomóc nam w uporządkowaniu i uzdrowieniu sytuacji. Chcemy zaprezentować im nasz pomysł na futbol i na promocję poprzez futbol. Rafał to postać, która, poprzez swoje piłkarskie doświadczenie, budzi zaufanie, a ja jestem gościem, który lubi rozmawiać. To poprzez te rozmowy otwierały się przede mną drzwi podczas organizacji kolejnych edycji Stomil Cup. Z roku na rok było ich więcej i teraz czas, by sprawdzić to doświadczenie w pracy na rzecz Stomilu I-ligowego. Naszymi atutami mają być transparentność, pasja i szczerość.

- Obecnie zadłużenie klubu wynosi ponad 800 tys. złotych. Bierzesz pod uwagę, że klub pod Waszą wodzą może się z tych długów nie wykaraskać?

- Gdybym wiedział, że nie ma możliwości, żeby z tego wyjść, to bym się tego zadania nie podejmował. Już powiedziałem: nie ma sytuacji bez wyjścia. W obecnej sytuacji nie ma co szukać tego, co złe i robić polowania na czarownice. Musimy to jak najszybciej poukładać, przestawić na właściwe tory i doprowadzić do powstania spółki akcyjnej. Na każdym meczu Stomilu jest teraz po dwa-trzy tysiące ludzi. Ten potencjał trzeba wykorzystać i sprawić, by było ich jeszcze więcej. Gdy patrzę na stare zdjęcia, kiedy na stadionie było po 15 tys. kibiców, to wiem, że te czasy mogą powrócić. Ja tym żyję i wiem, że można do tego dotrzeć. To wszystko przekłada się potem na piłkę młodzieżową, ich pasję i zaangażowanie. Inwestowanie w młodzież to podstawowe założenie większości działań marketingowych. W przypadku Stomilu ten aspekt był całkowicie niewykorzystany. Ba! Programu marketingowego nie było wcale. Teraz taki program ma powstać, a ci, którzy jeszcze nie wiedzą, dlaczego powinni być kibicami Stomilu, zaczną przychodzić na stadion i wspierać klub. W sobotę na trybunach był wiceprezydent Jarosław Słoma i było widać, że widowisko bardzo mu się podobało. Przyniósł nam zresztą szczęście, więc zapraszamy, by przychodził na stadion jak najczęściej (śmiech).

- Na razie Wasze zadanie to doprowadzenie do tego, by Stomil normalnie dokończył sezon i dostał licencję na kolejne rozgrywki. Latem ma natomiast dojść do powstania spółki akcyjnej z kapitałem miasta i inwestorów prywatnych. Nowo powstała spółka miałaby przejąć I-ligowy klub jeszcze w tym roku. Myślisz, że to realny scenariusz?

- Moim zdaniem formuła stowarzyszenia w przypadku tego klubu się po prostu skończyła. To dłużej nie ma sensu. Spółka akcyjna daje transparentność przepływu pieniądza i daje możliwość zdobycia dla klubu naprawdę dużych pieniędzy. To zupełnie inna jakość. Ludzie, którzy będą w ten klub inwestować będą przecież musieli myśleć nie na dzień czy dwa do przodu, ale planować wszystko z wyprzedzeniem kilkuletnim. To zmieni całkowicie funkcjonowanie klubu. Inna sprawa, że spółka to nie tylko nasz cel i marzenie, ale konieczność. Już niedługo wszystkie I-ligowe kluby będą musiały zacząć działać jako spółki, więc jeśli chcemy bawić się w Olsztynie w poważną piłkę, to musimy do utworzenia spółki dorosnąć. I to bardzo szybko. Na razie chęci są bowiem ogromne, a czas ucieka.

Rozmawiał Piotr Gajewski

Komentarze

  1. chłopiec 2015-03-13 21:37:07 (user-***-***-***-***.play-internet.pl) #50680 0:0 zgłoś

    nikt tego nie powie głośno, ale Stomil żyje tylko przeszłością i kibicami, niestety działacze i jacy by oni nie byli są i będą tutaj ciency, bo co oni mogą? oni i miasto nic tutaj nie zrobią bo w klubie nie ma silnych i bezinteresownych fanatyków takich jak śp. Józef Łobocki, pieniądze nie wejdą żeby wejść i rozejść się, pieniądze wejdą wtedy kiedy będzie sens żeby weszły, niestety moi drodzy piłka nożna jest jak piękna kobieta, albo ciebie na nią stać i jest przy tobie, albo nie i wtedy liczysz na to coś co miał Pan Józef i ona przy tobie zostanie

  2. Zatroskany 2015-03-11 12:06:02 (***.business.static.vectranet.pl) #50652 0:0 zgłoś

    "Inwestowanie w młodzież to podstawowe założenie większości działań marketingowych. W przypadku Stomilu ten aspekt był całkowicie niewykorzystany. Ba! Programu marketingowego nie było wcale." - od ilu lat pan Wojda jest w klubie i CO W TAKIM RAZIE ROBIŁ PRZEZ TEN CZAS OPRÓCZ MALOWANIA SZATNI?! To jest jakaś farsa.

Dodaj swój komentarz

                    
#    # #   # #####  
#    #  # #  #    # 
#    #   #   #    # 
#    #   #   #####  
#    #   #   #   #  
 ####    #   #    #