forBet promocja

Rozmowa - Nasi za granicą

R. Gikiewicz: Powinienem odejść ze Śląska już wcześniej

2013-03-27 19:23:11 Rafał Gikiewicz, Łukasz Gikiewicz, Śląsk Wrocław

Rafał Gikiewicz, jeszcze w barwach Stomilu Olsztyn. Fot. Artur Szczepański.

Rafał Gikiewicz, jeszcze w barwach Stomilu Olsztyn. Fot. Artur Szczepański.

- W naszej drużynie jest 25 piłkarzy i nie musimy się kochać albo chodzić na wspólne obiadki. Ważne, żeby podchodzić do swoich obowiązków profesjonalnie – mówi bramkarz Śląska Wrocław Rafał Gikiewicz, odnosząc się do afery z udziałem brata, która niedawno wstrząsnęła zespołem mistrzów Polski.

- Tydzień temu Twój brat strzelił fantastycznego gola w meczu z Podbeskidziem Bielsko-Biała. Zgodzisz się?

- Zgadza się. Piękna bramka, kandyduje do bramki kolejki. Rzadko spotyka się takie gole, gdzie piłka dośrodkowana na małej wysokości  wpada w pole karne, a napastnik strzela z woleja. Fajnie, że tak wyszło.

- Trafienie Łukasza uratowało Śląsk przed porażką.

- To prawda. Teraz nie ma takiego zespołu, jakim była kiedyś Wisła Kraków za czasów trenera Henryka Kasperczyka i zawodników pokroju Maćka Żurawskiego, Tomka Frankowskiego czy Kamila Kosowskiego, która obojętnie z kim i gdzie grała, lała wszystkich po 3:0 lub wyżej. Teraz ta liga jest bardziej wyrównana. Przyjeżdża przedostatni zespół do mistrza Polski i mecz wygląda dziwnie. Wszyscy nastawiali się na łatwe trzy punkty, a ledwo zdołaliśmy zremisować. Choć tak naprawdę dopiero na koniec ligi przekonamy się, jaką wartość przedstawia punkt zdobyty przeciwko Podbeskidziu - to tylko punkt, a może aż punkt.

- Mimo zdobytego gola, koledzy z drużyny nadal nie kryją niechęci wobec Twojego brata. Jedynym zawodnikiem, który po jego trafieniu ruszył z gratulacjami był Eric Mouloungui.

- Ja siedząc na ławce rezerwowych cieszyłem  się z pozostałymi kolegami oraz trenerami.  Jakbym mógł, to bym pobiegł pogratulować Łukaszowi, ale dzielił nas spory dystans (śmiech). Wiadomo, była 93 minuta, ogromne emocje. Sebek Mila stwierdził po spotkaniu, że wziął piłkę i szybko ustawił ją na środku boiska, by zespół rywala od razu wznowił grę. Drużyna szukała jeszcze jednej szansy na zwycięstwo. Wiem jednak, do czego dążysz tym pytaniem. Zapewniam Cię, że w szatni Śląska panuje poprawna atmosfera. Nie przebieramy się w różnych pomieszczeniach, na treningach nie ma czegoś takiego jak niepodawanie piłki do mojego brata czy nieoddawanie strzałów na bramkę, gdy ja stoję między słupkami. Moje zdanie jest takie: Łukasz gra w Śląsku dla prezesów, trenerów i kibiców. Nie dla piłkarzy, bo dziś oni są w zespole, a jutro może już ich nie być. W naszej drużynie jest 25 piłkarzy i nie musimy się kochać albo chodzić na wspólne obiadki. Ważne, żeby podchodzić do swoich obowiązków profesjonalnie.

- Opowiedz, jak wyglądała z Twojej perspektywy sytuacja między Łukaszem i Patrikiem Mrazem.

- Mnie na tym treningu nie było. Byłem na Młodej Ekstraklasie. Dowiedziałem się o tym zdarzeniu po fakcie. Na pewno nie było tak, jak rozpisywały się na ten temat gazety. Łukasz nie wykrzykiwał na prawo i lewo, że Patrik jest pijany. Ale i tak odbiję piłeczkę i powiem przewrotnie: gdyby ktoś twierdził, że Rafał Gikiewicz przebywa na treningu pod wpływem alkoholu, to poprosiłbym o badanie krwi, gdybym wiedział, że jestem niewinny. Myślę, że kierownictwo klubu powinno zabrać głos w tej sprawie, by uciąć wszelkie pojawiające się spekulacje. Nie wiem, dlaczego jest inaczej. Gdyby klub przyjął oficjalne stanowisko w tej sprawie, to my jako bracia Gikiewicz także byśmy się do niego ustosunkowali. Śmieszą mnie komentarze prasowe, jakoby Łukasz wyrzucił ze Śląska Patrika. Jeśli klub nie miałby do tego podstaw, to za przedwczesne rozwiązanie umowy zapłaciłby olbrzymią karę.

- Mówisz „bracia Gikiewicz”, ponieważ Ty również dołożyłeś do sprawy swoją „cegiełkę”, stając w obronie brata, gdy został napiętnowany przez Sebastiana Milę.

- Tak, stanąłem w obronie brata, gdyż rodzina jest dla mnie najważniejsza. W ogóle uważam, że jeśli ktokolwiek gada różnie rzeczy, to człowiek mający swoje zdanie na dany temat powinien głośno je artykułować. Nie zwracałem uwagi na to, czy ripostuje Sebka Milę, czy któregoś z naszych młodszych kolegów. Rzeczywiście, wyszło z tego jakieś tam słowne starcie z Sebkiem. Dziś podajemy sobie jednak ręce, choć każdy z nas pewnie to starcie pamięta. I dlatego mówi się nie o aferze Łukasza Gikiewicza tylko braci Gikiewiczów. Szanujmy jednak właścicieli klubu, sztab szkoleniowy i jego kibiców. Drużyna wstawiła się za Patrikiem, gdyż miała z nim po prostu większy kontakt poza boiskiem niż z Łukaszem.

- Przez moment było jednak naprawdę gorąco. Kapitan Śląska w wywiadzie dla Canal+ jednoznacznie stwierdził: „Kto się wyłamuje, ten jest eliminowany”. Jak to wtedy odebrałeś?

- Ja do końca nie zrozumiałem znaczenia słowa „wyłamuje” w kontekście tej wypowiedzi. Bo co - jak nie pójdę z kimś na piwo, bo przykładowo nie pije, to co, jestem jakiś gorszy czy trędowaty?! Cała ta sprawa była od początku źle przedstawiona i wyszło na to, że ktoś wyniósł coś z szatni. A ja uważam, że znalazła się w końcu osoba, która odważyła się powiedzieć po prostu prawdę i zrobiła to dla dobra zespołu. W zachodnich klubach zachowanie Patrika zostałoby nagannie potraktowane przez całą drużynę. Proszę spytać piłkarzy, którzy grali w kilku poważnych zespołach.

- Jeszcze przed całą sprawą, wraz z bratem, i tak byliście jednak częstymi obiektami szydery ze strony portalu „weszło!”. Czym sobie nagrabiliście?

- Jestem taką osobą, która z każdej konstruktywnej krytyki stara się wyciągać odpowiednie wnioski. Strona „weszło!” ma wiele ciekawych felietonów i wywiadów, ale także sporo u nich „głupawki”. A ich stosunek do nas? W jednej sytuacji Łukasz nie udzielił portalowi wypowiedzi, ponieważ spieszył się, żeby załatwić  sprawę osobistą. Zostało to odebrane jako wykręt. Teraz piszą o Łukaszu, że jest drewniany, a na żadnym treningu nie widziałem redaktorów „weszło!”. Każdy ma jednak prawo do pisania o czym chce. O Bartku Ślusarskim też piszą, że jest drewniany i słaby, a jest w tym momencie najskuteczniejszym Polakiem w Ekstraklasie. Mimo tego, nie mam nic do tego portalu i gdyby dziennikarz „weszło!” zadzwonił z propozycją wywiadu, to na pewno bym go udzielił. Tak samo jak każdemu innemu dziennikarzowi.

- I naprawdę nie irytuje Cię ich styl?

- Na przykładzie sprawy Gikiewiczów widać wyraźnie, że dziennikarze „weszło!” szukają niekiedy taniej sensacji. Podkreślam jednak: na stronie „weszło!” jest wiele merytorycznych, fajnych felietonów, analiz i wywiadów, ale także sporo plotek rodem z „Faktu” czy „Super Expressu”, na które patrzę z przymrużeniem oka.

- W przerwie zimowej pojawiało się sporo spekulacji na temat Twojego odejścia z zespołu mistrza Polski. Były konkretne oferty?

- Tak, jedna konkretna - z GKS Bełchatów. Byłem mocno zorientowany na jej przyjęcie, ale na transfer nie wyrazili zgody właściciele Śląska. Ubolewam na tym, ponieważ dla mnie najważniejsza jest gra, a nie siedzenie na ławce rezerwowych.

- A nie tęsknisz za Olsztynem? Przed startem rundy wiosennej okazało się, że Stomil ma poważne problemy z obsadą pozycji bramkarza.

- Owszem, tęsknie, to w końcu moje rodzinne miasto! A czy Stomil ma problemy? Jest Piotrek Skiba, jest młody Michał Leszczyński.  Powinno się postawić na jednego z nich, dać komfort psychiczny. Wiadomo, teraz Stomil ma słabszy okres, to i bramkarzowi gra się nieco trudniej. Gdyby olsztyńska drużyna grała lepiej, to obojętnie który z nich wszedłby do bramki ,rozegrałby trzy, cztery wygrane mecze i od razu mówiłoby się o nim jako pewnym punkcie zespołu. Śledzę na bieżąco losy Stomilu, które nie są mi obojętne i tak to widzę.

- Co zatem według Ciebie dzieje się ze Stomilem po awansie do I ligi?

- Ewidentnie brakuje punktów. Bardzo źle by się jednak stało, gdyby drużyna Stomilu po jednym sezonie gry w tej klasie rozgrywkowej spadła do II ligi. Przykład meczu Polonii Bytom z Flotą Świnoujście wyraźnie pokazuje, że w tej lidze każdy zespół jest w stanie wygrywać z każdym. Trzeba walczyć, angażować się, no i po prostu mieć czasem szczęście. Drużynie potrzebny jest też większy spokój. Bo umiejętności piłkarskie ci zawodnicy niewątpliwie posiadają.

- Z większością z nich spędziłeś jesień 2010. Jak wspominasz ten okres?

- Bardzo dobrze. Już przed przyjściem do Olsztyna znałem większość grających tam chłopaków, więc problemów z aklimatyzacją nie było. Najmilej wspominam z tamtego okresu mecz w Pucharze Polski z Ruchem Chorzów, który przegraliśmy po rzutach karnych. Miałem w nim najwięcej pracy, choć my także mogliśmy rozstrzygnąć to spotkanie na swoją korzyść. Pamiętam, że w dogrywce świetną sytuację miał Łukasz Suchocki, ale niestety jej nie wykorzystał. Na stadionie byłem obserwowany przez dyrektora sportowego Śląska. W Olsztynie odbudowałem się jako bramkarz. Właśnie wtedy moja żona urodziła synka Piotrka. Fajny okres, miło przeze mnie wspominany do dziś.

- Od przenosin do Śląska zdążyłeś rozegrać tylko osiem ligowych spotkań. Przejście do Wrocławia,  ze sportowego punktu widzenia, nie było błędem?

- Wiele osób pukało się wtedy w czoło i mówiło mi: „gdzie ty idziesz?”. Śląsk był wtedy przedostatni w tabeli, a ostatecznie zdołaliśmy wywalczyć wicemistrzostwo Polski. A za mną faktycznie liczby nie przemawiają. Ale przychodząc do Śląska plan klubu na mnie był taki, żebym  przy doświadczonym Kelemenie zebrał szlify, bo  po roku Marian miał odejść. Minął jednak rok, później drugi i nadal nie bronię, choć w meczach, w których stawałem między słupkami zazwyczaj zachowywałem czyste konto. W poprzednim sezonie zagrałem w sześciu meczach, z czego pięć było przez nas wygranych, a ja czterokrotnie zostałem po tych meczach wybrany do  jedenastki kolejki.  Dziś uważam, że jestem we Wrocławie o pół roku za długo. Świetnie mi się tu mieszka, ale potrzebuję gry. Klubowi chyba też powinno zależeć, abym trafił choćby na wypożyczenie do GKS Bełchatów. I Śląsk, i ja byśmy na takim rozwiązaniu zyskali. A jeśli w kwestii podstawowego bramkarza naszej drużyny nic się nie zmieni, to po sezonie będę zmuszony rozglądać się za nowym pracodawcą.  I to nie jest stawianie warunków, tylko chłodna ocena mojej sytuacji w klubie. A na razie wiem, że podnoszę poziom rywalizacji na treningach Śląska. Napastnicy nie strzelają do mnie jak do powieszonego ręcznika.

- To na koniec jeszcze mała ciekawostka. Jesteś bowiem znany z zamiłowania do tatuowania swojego ciała. Pojawił się na nim ostatnio jakiś nowy motyw?

- Po wygraniu ligi pojawił się na ręce medal, choć miał być… tatuaż trenera Oresta Lenczyka. Żona nie chciała jednak spać z naszą dwójką w jednym łóżku, więc odpuściłem (śmiech). Tatuaż chciałem zrobić na znak tego, że lepsi piłkarze ode mnie nie zaznali smaku mistrzostwa Polski, a mi się udało. Niezmiernie się z tego cieszę i nikt mi tych wspomnień nie zabierze, a tatuaż ciągle będzie mi o tym przypominać. Mam już zresztą w głowie kolejne motywy, bo chciałbym mieć wytatuowaną całą lewą rękę. Czekam jednak z realizacją swoich pomysłów do końca sezonu.

rozmawiał Paweł Zajączkowski

Komentarze

  1. do jaki jak 2013-03-28 21:27:03 (apn-***-***-***-***.dynamic.gprs.plus.pl) #30465 0:0 zgłoś

    puzniej ...czy pózniej o to jest pytanie

  2. jaki jak 2013-03-28 13:30:28 (abyz***.neoplus.adsl.tpnet.pl) #30460 0:0 zgłoś

    No broni swojego brata wiecie jak jest ale nie zmienia to faktu,że na kolegow sie nie daje z ucha bo puźniej ma sie problemy z firmą budowlaną #Murowane Kłopoty#haha:)

  3. giet 2013-03-28 13:27:28 (host-***-***-***-***.dynamic.mm.pl) #30459 0:0 zgłoś

    BUAHAHHAHAHH. ŻAL!

  4. boleander 2013-03-28 12:25:14 (public-gprs***.centertel.pl) #30456 0:0 zgłoś

    Dobry chłop. Dobry wywiad. Oby grali jak najwięcej i on i brat. Prędzej czy później i tak trafią do Olsztyna na koniec kariery i będziemy mieli ogranych gości :)

  5. PAWLIK 2013-03-28 12:00:47 (***.***.***.***.nat.umts.dynamic.t-mobile.pl) #30455 0:0 zgłoś

    konfitura

  6. ww 2013-03-28 11:15:30 (***-***-***-***.tktelekom.pl) #30454 0:0 zgłoś

    ale padaka

  7. yaris 2013-03-28 10:05:51 (***.***.***.***.bransat.pl) #30452 0:0 zgłoś

    ale Dzban!!!

Dodaj swój komentarz

                     
#    # #    # #    # 
#    # #    # #    # 
#    # #    # #    # 
# ## # #    # # ## # 
##  ## #    # ##  ## 
#    #  ####  #    #