Mariusz Korczakowski, trener wielbarskiej Omulwi (liga okręgowa) opowiada o stażu trenerskim w ekstraklasowym Widzewie Łódź.
- Staż u boku trenera Czesława Michniewicza nie był dla Pana pierwszym doświadczeniem z Ekstraklasą.
- Rzeczywiście. Wiosną 2010 roku byłem na pięciodniowym stażu w Jagiellonii Białystok u trenera Michała Probierza. Był to wówczas tak zwany okres startowy, gdzie miałem okazję zobaczyć dwa treningi oraz mecz ligowy z Arką Gdynia. Uczestniczyłem także w treningach grup młodzieżowych.
- Po tym co Pan zobaczył w obu klubach, którego ze szkoleniowców ceni Pan bardziej?
- Ciężko jest to ocenić, bowiem okresy podczas których byłem w obu klubach znacznie się różniły. W Widzewie był to okres przygotowawczy, z kolei w Jagiellonii okres startowy. Treningi wyglądają wówczas zupełnie inaczej. Zawsze jednak kibicowałem Michniewiczowi. Dla mnie jest on głównym kandydatem do objęcia reprezentacji Polski po Euro 2012.
- Jak wielka jest różnica w przygotowaniach zespołów z niższych lig i zespołu z Ekstraklasy?
- To, co zobaczyłem w Cetniewie (na obozie Widzewa - przyp. red.), to zupełnie inny świat, niż ta rzeczywistość w której pracują trenerzy na niższych szczeblach. Każdy trening jest monitorowany, każdy zawodnik pracuje na sport-testerze, a nad wszystkim czuwa fizjolog. Po każdym treningu zawodnicy mieli pobieraną krew w celu sprawdzenia zakwaszenia organizmu. Nie ma więc możliwości, aby przetrenować zawodnika. Niektórzy mogą sobie pomyśleć,że byłem w klubie z Ekstraklasy i teraz będę chciał przekopiować treningi. Tego jednak nie da się zrobić. My trenujemy trzy razy w tygodniu, podczas gdy Widzew miał trzy, cztery jednostki treningowe jednego dnia. Nie da się więc tego przełożyć na nasze realia.
- Wspomniał Pan o fizjologu. Teraz prawie każdy klub z Ekstraklasy ma w sztabie takiego specjalistę.
- Według mnie klub, który nie współpracuje z fizjologiem i nie ma przeprowadzanych badań wydolnościowych jest klubem amatorskim. W Widzewie funkcję fizjologa pełni Chorwat Christian, który przez siedem lat szkolił się w Niemczech. Jego wiedza zrobiła na mnie ogromne wrażenie.
- W trwającym oknie transferowym do polskich zespołów masowo trafiają gracze z zagranicy. Czy po pobycie na zgrupowaniu Widzewa uważa Pan, że ściągani piłkarze podnoszą poziom naszej ligowej piłki?
- Uważam, że ci zawodnicy, których widziałem w Widzewie wnoszą wiele dobrego do polskiej Ekstraklasy. Wyróżniali się zwłaszcza Bośniak Durić, Litwin Sernas oraz Tunezyjczyk Ben Radhia. Dzięki takim graczom Polska liga staje się dużo bardziej atrakcyjna, a dla zawodników zagranicznych może okazać się przystankiem do dalszej gry w lepszej lidze.
- Czy planuje Pan jeszcze jakieś wyjazdy na staże?
- Jestem dogadany co do wyjazdu do "młodej" Legii. W przyszłości planuję też polecieć do Anglii do... Evertonu.
Rozmawiał Daniel Kwiatkowski
do parasol 2011-02-11 00:50:41 (public-gprs***.centertel.pl) #1026 0:0 zgłoś
hehe, o ile dobrze kojarze, to to powiedzonko wymyslil Bill Shankly i brzmialo na odwrot (tzn. zamiast Evertonu byl FCL). ;)
;) 2011-02-10 21:26:32 (***.bialapodlaska.vectranet.pl) #1019 0:0 zgłoś
tak jak w Wielbarku ;D
parasol 2011-02-10 14:22:00 (***.olsztyn.vectranet.pl) #1013 0:0 zgłoś
bo od dawna wiadomo że w Liverpoolu są dwa wielkie kluby :)))........................................... Everton i rezerwy Evertonu
xchrustx 2011-02-10 11:52:07 #1006 0:0 zgłoś
A u siebie nakazuje zawodnikom antyfutbol, symulowanie i wybijanki.