O trwającym okienku transferowym, transferze Pawła Brożka oraz… Andrzeju Jaroniu z Huraganu Morąg rozmawiamy z Robertem Kiłdanowiczem. Czołowy polski menadżer swoje biuro ma przecież zlokalizowane w Olsztynie!
- Pracowite ma Pan to okienko…
- No tak. Liczy się jednak nie chwalenie się tym, co się robi, ale jakie są z tego owoce. A te, jak wiadomo, zawsze przychodzą po pewnym czasie.
- Kiedy menadżerowie podsumowują „swój sezon”?
- Generalnie po okresie transferowym. Tyle, że to nieostre określenie. Dziś na przykład kończy się okres w Europie Zachodniej i Południowej. Z drugiej strony koniec jednego okresu transferowego, to początek drugiego. To tak naprawdę praca permanentna [śmiech – przyp. red.].
- No dobra, ale parę fajnych transferów Pan już w tym okienku przeprowadził – Grzelaka przetransferował Pan do Jagiellonii, Buzałę do Bełchatowa, do białostockiego klubu trafił też Ormianin Arzumanjan, do powrotu do kraju sposobi się podobno Kamil Kosowski…
- Proszę mnie zrozumieć. Ja nie komentuję swojej pracy. Niech robią to inni.
- A to prawda, że pomagał Pan również przy transferze Pawła Brożka do Trabzonsporu?
- Tak. Miałem tam swój udział.
- Z czego jest Pan na razie najbardziej zadowolony w tym okienku?
- Z nowych kontaktów, które udało mi się nawiązać. Mam nadzieję, że zaprocentują w przyszłości. Oczywiście mam tu na myśli kontakty zawodowe [śmiech – przyp. red.].
- Stroni Pan od mediów, ale niedawno zrobiło się o Panu głośno. Prezes Śląska Wrocław miał do Pana ogromne pretensje w związku z niedoszłym transferem wspomnianego Roberta Arzumanjana. Rozumiem, że zawodnik jest już w „Jadze”, a sprawa została zamknięta?
- Tak, dokładnie. Powiem Panu jednak, że w kategoriach menadżerskich nie powinno się raczej rozmawiać o sprawach, które nie zostały zamknięte. Jak powiem, że pretensje prezesa Śląska wynikały z niemożności sfinalizowania sprawy, to będzie to bardzo delikatna ocena tej całej sytuacji.
- Który klub w tym okienku robi najlepsze transfery?
- Wie Pan, co… Mnie się wydaje, że spore wrażenie – mimo wszystko – robią dokonania Lecha. Myślałem, że emigracja zawodników z Poznania będzie większa. Sławka Peszki, przy tej formule kontraktu, którą miał nie dało się zatrzymać. Z drugiej strony Lechowi udało się poszerzyć i wzmocnić kadrę. Nie wiem tylko, czy te ruchy rzeczywiście zagwarantują odpowiedni wynik w polskiej lidze… Na drugim miejscu wytypowałbym tu Jagiellonię. Jagiellonia – poza odejściem Grosickiego - nie nie doznała żadnych ubytków i jeszcze bardziej skonsolidowała kadrę. Trzecie miejsce trudno byłoby mi już wskazać.
- Podoba się Panu coraz wyraźniejsza tendencja do sprowadzania piłkarzy z zagranicy? Większość ruchów transferowych polskich klubów dotyczy przecież obcokrajowców!
- Jak się nie ma, co się lubi, to się lubi, co się ma. Powiem Panu jednak, że jakość transferów w tym okresie transferowym jest zdecydowanie wyższa, niż w poprzednich okresach, kiedy masowo sprowadzono piłkarzy z zagranicy. Trafiają do nas przecież coraz częściej reprezentanci swoich krajów. Okay, często egzotycznych krajów, ale jednak reprezentanci.
- No tak, a Wisła postarała się nawet o transfer byłego reprezentanta Holandii!
- Akurat w Wiśle nadmiar obcokrajowców może się okazać problematyczny. W ostatnim sparingu w pierwszym składzie wyszło tam tylko trzech Polaków. To trochę mało, prawda? Nawet przy wysokiej klasie zawodników mogą oni po prostu mieć z komunikacją.
- To przeskoczmy na chwilę na lokalne podwórko. Niby jest Pan z Olsztyna, ma Pan w Olsztynie swoje biuro, a jednak piłkarzy z regionu, ani w regionie zbyt często Pan nie prowadził. Jesienią takim „rodzynkiem” stał się Michał Renusz. Jak podoba się Panu jego gra w OKS 1945 Olsztyn?
- Przede wszystkim uważam, że trafił on w trudnym momencie dla klubu i dla siebie. I klub, i on zaczęli się bowiem odbudowywać. Michał przyszedł po kontuzji i lekkim impasie w Jagiellonii. Uważam, że odbudował formę i – po dobrze przepracowanej zimie – będzie nie tyle wyróżniającym się, co wybitnym, jak na tę ligę, graczem.
- Obowiązki nie za często pozwalają Panu wpadać na stadion w Olsztynie lub inne obiektyw w regionie. Ile razy był Pan na OKS?
- Jesienią byłem na trzech meczach. Jeśli jednak nie ma mnie, to zawsze jest ktoś z moich współpracowników, kto obserwuje i ocenia grę na przykład Michała Renusza. Interes zawodnika, agencji i klubu jest przecież zbieżny. Na rozwoju umiejętności gracza zależy każdej ze stron.
- Dlaczego Pana zdaniem kluby z naszego regionu nie mogą się przebić, już nie mówię do Ekstraklasy, ale chociaż na jej zaplecze? Tylko kwestia „kasy”?
- Po okresie „wolnej amerykanki” i „pospolitego ruszenia”, jakim był Stomil pod koniec gry w I lidze i w sezonie po spadku, zagospodarowanie „spalonej ziemi” wymaga po prostu czasu. Według mnie obecny management OKS idzie dobrą drogą. Ze trzy lata temu czytałem taki artykuł w „Forbsie”, w którym Karl-Heinz Rummenigge opisywał, jak wygląda proces budowania struktury w drużynie piłkarskiej. Twierdził, że najpierw buduje się management, czyli zaplecze zarządzające oraz podstawę finansową i organizacyjną klubu, później przychodzi czas na kadrę szkoleniową, a dopiero potem jest sam zespół i wyniki. I to prawda. Nawet jeżeli uda się komuś zrobić to w innej kolejności, to jest to krótkotrwałe.
- Niemcy nie zdają sobie chyba jednak sprawy z tego, że jest coś takiego, jak kłopoty z infrastrukturą…
- W kraju mamy przecież dużą dynamikę wzrostu w tej kwestii, a w Olsztynie – mimo wszystko – widoki też stają się powoli coraz ciekawsze. O budowie stadionu mówi się u nas od 10 lat, a w ostatnich miesiącach udało się w tej kwestii zrobić więcej, niż przez wcześniejszą dekadę. Naprawdę jestem optymistą i uważam, że obecne władze klubu są w stanie zadbać o profesjonalne funkcjonowanie piłki w Olsztynie.
- Nie prowadzi Pan piłkarzy z Warmii i Mazur, bo Pan nie chce, czy dlatego, że nie ma zdolnych piłkarzy w naszym regionie?
- Myślę, że zdolni piłkarze są. Jakkolwiek, by to zabrzmiało, to muszę wymienić tu swojego… chrześniaka, młodego napastnika…
- …właśnie chciałem o niego spytać...
- …a, no widzi Pan. Wracając jednak do pytania: uważam, że zdolni piłkarze są u nas, jak w każdym innym regionie. Przyjąłem sobie jednak taką linię postępowania, że aby zająć się rzetelnie osobami z naszego okręgu, musiałbym zrezygnować z jakiegoś ze swoich tuzów. A byłoby szkoda, bo przez lata współpracowałem choćby z Tomkiem Frankowskim, Kamilem Kosowskim, dwoma Żewłakowami, Radkiem Sobolewskim. Takim chłopakom i programowaniu ich karier naprawdę trzeba poświęcać kupę czasu.
- Wspomniał Pan o swoim chreśniaku, czyli Andrzeju Jaroniu z Huraganu Morąg. Można już ocenić na co będzie go stać w przyszłośći?
- Myślę, że jeszcze trochę za wcześnie, by wyrokować, czy rzeczywiście będzie on bardzo dobrym napastnikiem na poziomie Polski i czy trafi do Ekstraklasy. Na razie chłopak się rozwija. Może nie za szybko, ale bardzo racjonalnie. Postawił sobie cel, by awansować z Huraganem do II ligi. Indywidualnie natomiast pomógł by sobie mocno, gdyby ilość strzelonych bramek na koniec sezonu oscylowała wokół 15.
- Nie myśli Pan sobie czasem, by dać sobie spokój z menadżerką i zająć ciepłą posadkę w jakimś klubie?
- Dwa i trzy lata temu miałem propozycje z czołowych klubów w Polsce. Były to oferty kuszące i atrakcyjne z punktu widzenia zaspokojenia własnego ego, ale ich nie przyjąłem. Odmówiłem, bo wciąż nie czuję się wypalony jako menadżer.
- To na koniec zabawmy się w futurologię i spróbujmy przewidzieć: kto będzie mistrzem?
- Jeżeli do połowy stawki Jagiellonii uda się utrzymać stan ducha z jesieni, to naprawdę mają oni duże szanse na mistrzostwo. W ogóle nie wydaje mi się, by byli niżej niż trzecie miejsce.
- A OKS?
- Kto wie, może będzie niespodzianka, klub z mojego miasta okaże się „czarnym koniem” i uda się wejść z drugiego miejsca? Na pewno chciałbym, aby taks się stało.
Rozmawiał Piotr Gajewski
oksik 2011-02-02 17:35:05 (rps***.ovh.net) #798 0:0 zgłoś
redakcjo czy wiecie z kim rozmawiacie? mity bez faktów. o czym ten były mierny piłkarz opowiada?
kaka 2011-02-02 09:17:11 (dxf***.internetdsl.tpnet.pl) #789 0:0 zgłoś
Jakże inaczej wypowiada się pan Robert na temat naszej piłki i swojej pracy niż nasz as menadżer , którego wszędzie pełno,a szczególnie w GO. Panie Robercie tak dalej trzymać,powodzenia