forBet promocja

Rozmowa - Nasi za granicą

T. Zahorski: Marzenia są do spełnienia

2011-11-09 20:47:30 Tomasz Zahorski, Górnik Zabrze, OKS 1945 Olsztyn, Pisa Barczewo, Tęcza Biskupiec

Fot. Emil Marecki

Fot. Emil Marecki

— Nie wyobrażam sobie późniejszego życia poza Warmią i Mazurami. Nie wiem jeszcze, czy zamieszkam w Barczewie, czy w Olsztynie, czy gdzieś indziej, ale na pewno wrócę w rodzinne strony — nie ma wątpliwości Tomasz Zahorski, napastnik ekstraklasowego Górnika Zabrze, który pierwsze piłkarskie kroki stawiał w Pisie Barczewo.

— W ostatni weekend wrócił Pan do składu zabrzańskiego Górnika i od razu zapewnił Pan swojej drużynie jeden punkt. Akcje Tomasza Zahorskiego znowu idą w górę?

— Myślę, że tak. Po pięciu meczach, w których mieliśmy ewidentny kryzys, udało nam się po raz kolejny zdobyć punkt, tym razem grając na trudnym terenie - wyjeździe z Podbeskidziem. Inna sprawa, że to my prowadziliśmy i byliśmy blisko wygranej... Ja też się cieszę, że wróciłem do składu, bo po naciągnięciu więzadła pobocznego w meczu z Polonią Warszawa w ogóle nie zagrałem, a później z Ruchem i Jagiellonią wchodziłem z ławki. Teraz zagrałem od początku i strzeliłem bramkę, więc wszystko wraca do normy.

— Ale to jeszcze nie jest ten "Zahor", który cztery lata temu szykował się do wyjazdu na mistrzostwa Europy...

— Myślę, że jeszcze nie. Złożyło się na to wiele czynników, ale rzeczywiście cztery lata temu był moment, że "odpaliło" mi naprawdę fajnie. Było jednak łatwiej, bo za trenera Wieczorka jako drużyna graliśmy przyjemną dla oka, ofensywną piłkę. Wychodziliśmy na dwóch napastników i robiliśmy widowisko. Dziś nasza gra jest bardziej zachowawcza i spisujemy się trochę poniżej oczekiwań. Po udanym początku przyszły gorsze wyniki, a gra zespołu zawsze ma przełożenie na grę poszczególnych zawodników. I odwrotnie.

— W Górniku gra Pan już piąty sezon. Jak wychowany na Warmii człowiek odnajduje się na Śląsku?

— Początek na pewno był bardzo trudny i nie było łatwo się zaaklimatyzować. Teraz jestem jednak w Górniku graczem z jednych z najdłuższych staży, więc wszyscy traktują mnie jak "swojego chłopaka". Zanosi się jednak na to, że będą to moje ostatnie miesiące w Zabrzu. Kontrakt z klubem mam tylko do czerwca i sam będę chciał jakiejś zmiany. Czas już najwyższy, by poszukać nowej motywacji.

— Ale do Pisy na razie Pan chyba nie wraca?

— Na razie nie (śmiech). Ale kiedyś tam wrócę. Jeszcze nie wiem, czy jako piłkarz, czy jako trener, czy może działacz, ale - jak wielu piłkarzy z małych miejscowości - marzę o tym, by wrócić do miejsca, z którego wyruszyłem. Na razie chcę jednak powalczyć jeszcze trochę w Ekstraklasie.

— Nie wiem, czy nadal tak jest, ale jeszcze w rundzie wiosennej zeszłego sezonu przy wejściu do szatni Pisy wisiały na tablicy Pana zdjęcia. W klubie z Barczewa stawia się Pana za wzór. To chyba powód do dumy?

— Ma pewno jestem dumny, że mogłem reprezentować nasz kraj i zagrać na mistrzostwach Europy. Dla chłopaków, którzy rozpoczynają swoją przygodę z piłką na pewno jest to też cel i wyzwanie. Myślę więc, że te moje fotki mogą dawać do myślenia - że "skoro taki Tomek Zahorski był na mistrzostwach Europy i grał w reprezentacji, to ja też mogę marzyć". Każdy może, a nawet powinien, marzyć, bo przecież w życiu wszystko się może zdarzyć.

— Śledzi Pan losy Pisy w IV lidze i OKS 1945 Olsztyn w II lidze?

— Śledzę, o ile tylko mam trochę czasu. Ostatnio zerknąłem właśnie trochę dłużej na tabelę i zauważyłem, że na dwie kolejki przed końcem jesieni Stomil jest na drugim miejscu z ośmioma punktami straty do lidera. Cieszę się, że chłopaki mają szansę na awans i liczę, że zimą uda się utrzymać wszystkich wiodących graczy oraz wzmocnić rywalizację na tych słabiej obsadzonych pozycjach. Stomil, zaraz po Pisie, to najbliższy mi klub, który wychował mnie piłkarsko. To w Olsztynie mnie zauważano i to ze Stomilu przeszedłem przed laty do Groclinu. Daj Boże, by wreszcie Stomilowi udało się wywalczyć ten awans i klub nawiązał do czasów świetności.

— A Pisa?

— Z Pisą też jestem na bieżąco, bo przecież mój teściu to prezes klubu (śmiech).

— W Pana karierze jest też krótki epizod w Tęczy Biskupiec, która - jak wiadomo - rywalizuje mocno z Pisą. Jak to się stało, że trafił Pan do Biskupca?

— Nie pamiętam dokładnie, ale to było chyba tak, że po rundzie rozegranej w "okręgówce", kiedy w Pisie grał ze mną jeszcze mój tato, postanowiłem spróbować sił wyżej, by dalej się rozwijać. Tęcza grała akurat w IV lidze i to chyba właśnie tam pokazałem się na tyle, że kilka miesięcy później ściągnięto mnie do Olsztyna. Tak powolutku szedłem tymi schodkami do góry...

— Utrzymuje Pan kontakt z kolegami z czasów gry na Warmii i Mazurach?

— Tak, ale z tymi, z którymi grałem wcześniej - z Grześkiem Lechem, z "Żetonem" (Grzegorzem Żytkiewiczem, obecnie trenerem Tęczy Biskupiec — przyp. red.), z Piotrkiem Kulpaką, z którym ostatnio spotkałem się w Katowicach. Na boiskach Ekstraklasy mam też kontakt z innymi chłopakami z naszych stron - z Piotrkiem Klepczarkiem z ŁKS, czy braćmi Gikiewiczami.

— Kto częściej ogląda Pana mecze z trybun - ojciec czy teść?

— Szczerze mówiąc częściej przyjeżdża chyba teściu niż mój tato. Teściu lubi podróżować i przy okazji wpadać na mecze, a mój tato jest osobą, która cieszy się zdrowiem, rodziną oraz najbliższymi i raczej ciężko go wyrwać poza granice województwa. Śledzi on za to bacznie moje poczynania w Canal Plus i dzwoni często przed meczami lub po spotkaniach, by przekazać swoje uwagi i pochwalić lub zganić. Generalnie jednak miło, gdy ktoś do nas przyjeżdża, bo, mimo że mieszkamy w Zabrzu już długo, jesteśmy tu z żoną trochę osamotnieni.

— Po zakończeniu kariery planuje Pan powrót w rodzinne strony?

— Czy będę zjeżdżać do domu? Oczywiście! Nie wyobrażam sobie późniejszego życia poza Warmią i Mazurami. Nie wiem jeszcze, czy zamieszkam w Barczewie, czy w Olsztynie, czy gdzieś indziej, ale na pewno wrócę w rodzinne strony.

 

Rozmawiał Piotr Gajewski

Komentarze

  1. ;o 2011-11-09 22:11:16 (user-***-***-***-***.play-internet.pl) #10782 0:0 zgłoś

    ma ORZEŁKA!!!!

Dodaj swój komentarz

                     
 ####    ##   #    # 
#       #  #  ##  ## 
 ####  #    # # ## # 
     # ###### #    # 
#    # #    # #    # 
 ####  #    # #    #