W Olsztynie grał tylko przez rok, ale ze stolicą Warmii i Mazur związał się na tyle, że nie tylko regularnie ją odwiedza, ale nawet planuje w niej… zamieszkać. – Po prostu zakochałem się w tym mieście – tłumaczy Adrian Woźniczka, jeden z filarów obrony I-ligowego ŁKS Łódź.
- Co ściągnęło Cię do na sylwestra do Olsztyna?
- Mam tu serdecznych przyjaciół – Izę i Tomka Panewskich. Tomek to koszykarz Inter Parts AZS UWM Olsztyn i jest nawet nominowany w plebiscycie na Sportowca Roku. Znam ich oboje właśnie z okresu gry w Stomilu. To moi najserdeczniejsi przyjaciele i bardzo często się odwiedzamy.
- W Stomilu grałeś tylko przez rok i to siedem lat temu, ale widzę, że był to ważny dla Ciebie okres.
- No tak, pozostał mi naprawdę ogromny sentyment do miasta i klubu. To był niby tylko rok, ale dla mnie aż rok. Poznałem tu nie tylko wielu przyjaciół, ale również swoją obecną partnerkę. Zakochałem się nie tylko w niej, ale też w tym mieście. Sportowo też było fajnie. Nie było może rewelacyjnych wyników, ale byliśmy młodzi i bardzo chciało nam się grać. Nikt nie myślał wtedy o pieniądzach. To był piękny czas…
- Zgodzisz się, że pobyt w Olsztynie otworzył przed Tobą furtkę do poważnej piłki?
- Na pewno to był dla mnie cenny rok, bo miałem 18 czy 19 lat i rozegrałem chyba 20 spotkań. W takim wieku trudno wchodzi się w zawodową piłkę na zapleczu Ekstraklasy, tym bardziej w tamtych czasach. Rzeczywiście można więc stwierdzić, że prawdziwa piłka zaczęła się dla mnie w Olsztynie.
- Od czterech sezonów grasz w ŁKS Łódź. Czujesz się już łodzianinem?
- To rzeczywiście już mój czwarty rok w Łodzi. Różne sytuacje tu miałem, ale zawsze jakoś zostawałem i muszę przyznać, że przywiązałem się do tego klubu. Nie ma wątpliwości, że czuję się ełkaesiakiem. A czy w Łodzi jako mieście chciałbym zostać na dłużej? Nie wiem. Na razie na pewno tak, bo jesteśmy na najlepszej drodze do tego, by awansować do Ekstraklasy. Trzeba to wykorzystać, bo jak nie teraz, to chyba nigdy.
- W ŁKS macie całkiem ciekawą warmińsko-mazurską kolonię. Oprócz Ciebie związany ze Stomilem był przecież Piotr Klepczarek, natomiast z Olecka pochodzi Bartosz Romańczuk. Trzymacie się razem?
- Z Piotrkiem grałem wcześniej w Stomilu i w Kujawiaku, a obaj – niezależnie od siebie - mamy w biografiach również MKS Mława i Polonię Warszawa. Albo więc gramy razem, albo się mijamy (śmiech). Naprawdę długo się już znamy. Z Bartkiem znamy się jednak jeszcze dłużej, bo razem trenowaliśmy od dziecka w MSP Szamotuły. Oprócz kolonii warmińsko-mazurskiej mamy też w szatni kolonię… warszawską, bo spora grupa chłopaków trafiła do nas z Legii. W ogóle muszę powiedzieć, że w szatni ŁKS panuje bardzo fajna atmosfera.
- Najbliższa przyszłość to ŁKS, ale może w przyszłości zagrasz jeszcze kiedyś w Olsztynie?
- Myślę, że tak. W ogóle powiem Ci, że chciałbym w Olsztynie zamieszkać. Czas pokaże, kiedy się to stanie. Na razie wszystko dobrze idzie z ŁKS, ale przyszłość lubi przynosić różne niespodziewane rozwiązania. Zobaczymy, jak się to wszystko potoczy. Nie ukrywam jednak, ze miło by było zagrać jeszcze kiedyś w Stomilu.
Rozmawiał Piotr Gajewski
Artykuł nie został jeszcze skomentowany - możesz być pierwszą osobą!