forBet promocja

Rozmowa - Transfery - Nasi za granicą - Euro 2012

A. Mierzejewski: Wesele, Jaroty, Iława i...

2011-06-17 17:58:06 Adrian Mierzejewski, Polonia Warszawa, Naki Olsztyn, Ekstraklasa S.A., Trabzonspor

Adrian Mierzejewski podczas czwartkowej Gali UKS Naki Olsztyn. Fot. Grzegorz Wadowski

Adrian Mierzejewski podczas czwartkowej Gali UKS Naki Olsztyn. Fot. Grzegorz Wadowski

— W czwartek graliśmy z Francją, w piątek przyjechałem do Olsztyna, a już w sobotę było wesele. Jedynie w tym tygodniu miałem troszkę wolnego, a już w poniedziałek wracam do Warszawy, bo we wtorek zaczynamy treningi — mówi przebywający na urlopie w Olsztynie Adrian Mierzejewski, reprezentant Polski i - przynajmniej do połowy przyszłego tygodnia - piłkarz warszawskiej Polonii.

— Tak, jak się umawialiśmy - o Twoim transferze nie gadamy?

— Tak jest, jak spytasz, to odpowiem: "pomidor".

— A kiedy będziesz mógł mówić o tej kwestii oficjalnie?

— Za tydzień, dwa... Zobaczymy. Na razie jest jeszcze za wcześnie.

— No dobra, ale może chociaż utniemy spekulacje? Na razie przecież nie podpisałeś jeszcze umowy z Trabzonsporem...

— Nie no, naprawdę - na razie niczego nie ucinam, niczego nie podpowiadam (śmiech). Nic nie mówię!

— Taki dostałeś przykaz?

— Nie, nie. To moja decyzja. Jestem na urlopie i nie chcę się wypowiadać na temat klubu, ani mojej sytuacji.

— Okay, no to opowiedz trochę o urlopie, bo naprawdę sporo się ostatnio u Ciebie działo.

— No tak. W ostatni weekend miałem wesele w hotelu niedaleko Dorotwa. Wydaje mi się, że impreza była udana. Wpadło paru zawodników...

— ...Peszko, Sobiech...

— ...no tak, byli i mam nadzieję, że zdradzeniem tej informacji nie zrobię im żadnej antyreklamy (śmiech). Dodam tylko, że mężem jestem już od dawna, bo rok temu brałem ślub cywilny. Teraz było - udane, jak mówiłem - wesele.

— A na odpoczynek znalazłeś trochę czasu?

— Tak, ale bardzo mało. W czwartek graliśmy z Francją, w piątek przyjechałem do Olsztyna, a już w sobotę było wesele. Jedynie w tym tygodniu miałem troszkę wolnego, a już w poniedziałek wracam do Warszawy, bo we wtorek zaczynamy treningi.

— Krótko mówiąc, wypadu na Malediwy nie było.

— No, niestety, nie. Tydzień na Jarotach i urlop minął (śmiech).

— Przedsmak sezonu czeka Cię już w weekend, bo - z tego, co słyszałem - zagrasz w niedzielę w Memoriale Józefa Łobockiego.

— Tak. Pojawię się w Iławie na pewno, ale jeżeli zagram, to nie za długo. Muszę uważać, bo - tak, jak wspomniałem - już dwa dni później zaczynają się treningi. Nie chciałbym więc nabawić się jakiegoś urazu. Pojawię się jednak na pewno.

— Miniony sezon był najlepszym w Twojej karierze?

— Chyba tak. Strzeliłem najwięcej bramek, zostałem nagrodzony paroma fajnymi wyróżnieniami indywidualnymi. Chociaż to mnie cieszy, bo jako Polonia zagraliśmy, niestety, troszkę słabiej. Wolałbym, jako kapitan, odbierać nagrodę dla całego zespołu Polonii, niż nagrody indywidualne. Te drugie powinny być tylko dodatkiem.

— Właśnie. Niektórzy dziennikarze narzekają: "jak ten Mierzejewski ma być liderem kadry, skoro gra w 7. zespole Ekstraklasy i strzelił tylko kilka bramek. Gra ładnie, ale...". Nie denerwują Cię takie głosy?

— Też to czytałem. W "Przeglądzie" chyba. Ale przecież ja sam na najlepszego zawodnika ligi się nie wybrałem! Wybierali mnie kapitanowie i trenerzy innych drużyn. Ci, którym to nie pasuje mają problem, ale trudno. Pisanie, że wybór mnie na najlepszego piłkarza Ekstraklasy, to zły wybór to trochę obrażanie tych osób, które mnie wybrały. Opinia rywali i trenerów, z całym szacunkiem, jest dla mnie jednak ważniejsza, niż niektórych dziennikarzy. Jeszcze raz powtórzę - sam siebie nie wybrałem.

— A tym liderem reprezentacji już się czujesz?

— Nie, jeszcze nie. Mam nadzieję, że udanych meczów będzie coraz więcej i przez to Euro wywalczę sobie miejsce w podstawowym składzie na dobre. Na razie w nim jestem, ale sytuacja może się zmienić z meczu na mecz.

— Mówisz: "przez to Euro". Rozumiem, że czujesz się już pewniakiem na mistrzostwa Europy?

— Nie no, łapiesz mnie trochę za słówka (śmiech). Wiadomo przecież, że do Euro jest jeszcze długa droga. Czeka mnie jeszcze z 50 spotkań i w tym czasie naprawdę wiele może się jeszcze zdarzyć - kontuzje, odpukać, spadki formy i tak dalej. Poza tym przez rok mogą jeszcze wyskoczyć jakieś talenty i naprawdę to bardzo dużo czasu. Na razie cieszę się, że byłem na ostatnim zgrupowaniu, ale oczywiście mam nadzieję, że będę na każdym kolejnym.

— Gdzie wolisz grać - z lewej strony czy za napastnikiem?

— Jest mi to obojętne. Ogólnie czuję się w reprezentacji bardzo dobrze. Mecz z Argentyną był bardzo udany. Strzeliłem bramkę, miałem parę okazji. Kilka razy mogłem się oczywiście lepiej zachować, ale najważniejsze, że uczestniczyłem w grze. Najlepiej czuję się więc chyba właśnie na środku pomocy.

— W czwartek byłeś gościem Gali UKS Naki Olsztyn i losowania małych mistrzostw Europy. Pamiętasz jeszcze czasy, gdy sam brałeś udział w tego typu turniejach?

— Tak, ale można powiedzieć, że było to wszystko trochę gorzej zorganizowane. Nie było mowy o sztucznej nawierzchni, tylko graliśmy gdzieś na piachu, na Warszawskiej. Byliśmy pierwszym rocznikiem trenera Nakielskiego i on też pewnych rzeczy dopiero się wtedy uczył. Szacunek dla niego, że tak świetnie to wszystko rozwija, bo z roku na rok ma coraz więcej chłopaków, a szkółka ma na koncie coraz więcej sukcesów. Najważniejsze, żeby ci chłopcy grali i gra sprawiała im przyjemność. Naprawdę nie mają na co narzekać, a takie turnieje tylko pomagają. Można się na nich nauczyć na przykład radzenia sobie z presją.

— Podczas tej imprezy rozdałeś chłopcom dziesiątki autografów i zapozowałeś do kilkudziesięciu zdjęć. Nie męczy Cię już powoli rosnąca popularność?

— Nie. To przyjemne. Pamiętam, że jak zaczynałem grać w piłkę, to zawsze chciałem poznać jakiegoś piłkarza, zrobić sobie z nim zdjęcie i tak dalej. Tak więc, nie narzekam. Cieszę się tym i przyjeżdżam do trenera Nakielskiego kiedy mogę. Na pewno nie będę marudzić, że jest to męczące.

— Gdy trenowałeś w Naki, to na początku wcale nie byłeś gwiazdą zespołu. Było kilku chłopaków, którzy wyróżniali się bardziej od Ciebie...

— No pewnie! Było wielu, wielu lepszych ode mnie, ale nie wszyscy grają jeszcze nawet w piłkę. Przewinęło się nas wtedy z 50, a przypuszczam, że nadal w piłkę gra może pięciu. To przykre, ale nie każdemu się udaje.

— Kto z tamtej grupy miał Twoim zdaniem "papiery na granie"?

— Na pewno mogę wymienić tu Pawła Łukasika. Poza tym wyróżniał się Kamil Ryłka, który przez moment był przecież w Legii. Jednym z liderów był też Darek Frankowski. Pamiętam, że jak były powołania na kadrę województwa, to oni jeździli, ja nie. Byłem drobny, mały... Nie tylko pod względem fizycznym koledzy czy rywale mnie jednak przewyższali. Pod względem umiejętności też zdarzali się lepsi. Kilku naprawdę świetnych zawodników było też poza Olsztynem. Przypominam sobie, że świetnie grał Adrian Świątek czy Karankiewicz. Co turniej, co zawody zdobywali oni nagrody indywidualne, a dziś nie każdy z tych chłopaków gra nawet w piłkę.

— Utrzymujesz jeszcze kontakt z kimś z tamtej drużyny?

— Tak, tak. Od czasu do czasu ktoś się odezwie, ja, jak jestem w Olsztynie, to czasem się spotkam. Oczywiście nie utrzymuje kontaktu z każdym, ale niektóre kontakty przetrwały.

— Na weselu ktoś z tamtej ekipy był?

—Tak. Wpadł Michał Ruszkiewicz, który jest akurat o rok młodszy, ale byliśmy w jednej grupie. Bardzo się cieszę, że był na tym weselu.

 

Rozmawiał Piotr Gajewski

Komentarze

  1. NEC & O.E. 2011-06-20 23:36:54 (static.kpn.net) #5573 0:0 zgłoś

    Gratki dla Granicy ,i Olimpii 2004 (choc mogli by juz zmienic nazwe )

  2. luke 2011-06-17 21:51:54 (public-gprs***.centertel.pl) #5458 0:0 zgłoś

    http://www.weszlo.com/news/7085 - niezle, hehe

Dodaj swój komentarz

                
#    # # #    # 
#    # # ##  ## 
#    # # # ## # 
#    # # #    # 
 #  #  # #    # 
  ##   # #    #