GKS Wikielec po 18. spotkaniach III ligi zajmuje 12. miejsce z dorobkiem 25. punktów. Na temat gry zespołu i tego co się działo w drużynie porozmawialiśmy z Wojciechem Tarnowskim, trenerem GKS-u Wikielec.
- W 18 spotkaniach zdobyliście 25 punktów. Jak trener oceni tę zdobycz?
- Zawsze pozostaje jakiś niedosyt, jak to w życiu normalnym, tak i w życiu piłkarskim. Jak to śpiewał kiedyś kabaret Elita, bilans musi wyjść na zero. W niektórych meczach mogliśmy się pokusić o większą zdobycz punktową, nie będę ich wymieniał, bo było ich sporo. Zwłaszcza tych zremisowanych u siebie, czy nieznacznie przegranych na wyjeździe, które mogły się zakończyć wyższą zdobyczą punktową. W innych meczach za to szczęście dopisało i udało nam się wygrać, czy na wyjeździe, czy to u siebie, także gdybyśmy taką zdobycz zakładali przed sezonem, to myślę, że wzięlibyśmy ją w ciemno. Nie daje nam to oczywiście pewnego grania o pierwszą ósemkę, ale jesteśmy w dalszym ciągu w grze i blisko tego, żeby zadomowić się w środku stawki.
- Na wiosnę czekają was jeszcze 3 spotkania. 8 miejsce jest w zasięgu żeby grać w grupie walczącej o awans?
- Teoretycznie jest w zasięgu, ale będzie o nie bardzo, bardzo trudno. Nie sądzę, by Jagiellonia, która ma jeszcze do rozegrania 4 zaległe mecze i zaczyna ligę juz 20. lutego, wypuściła taką szansę z ręki. O jedno czy dwa miejsca będzie się biło sześć czy siedem zespołów, także będzie niesłychanie ciężko o to ósme miejsce. Tutaj każdy punkt jest na wagę złota.
- Utrzymanie chyba jest jednak spokojnie w waszym zasięgu.
- Wcale tak łatwo nie będzie, bo z drużynami, z którymi się grało u siebie, a które nie awansują do pierwszej ósemki, będzie się grało na wyjazdach, więc może się okazać, że z tych 13 meczów 8 czy nawet 9 zagra się na obcym terenie. Nie jest to więc wcale takie oczywiste, jak w przypadku normalnego sezonu, gdzie się gra mecz i rewanż w równej ilości. W naszym przypadku może się to potoczyć naprawdę różnie i, tak jak powiedziałem, może się okazać, że te newralgiczne mecze trzeba będzie rozgrywać na wyjazdach, a tu zawsze jest trudniej. Jest to dziwny, szalony sezon i w związku z tym trzeba też trzymać kciuki za drużyny, które mogłyby też z drugiej ligi spaść do naszej grupy. Bardzo się cieszę, że elbląska Olimpia się dźwignęła, wygrała w Częstochowie niesłychanie ważne spotkanie ze Skrą, mocną drużyną. O Sokoła Ostróda jesteśmy chyba raczej wszyscy spokojni, natomiast mocno musimy trzymać kciuki za Znicz Pruszków i za Pogoń Siedlce, bo wtedy i 15 drużyna z naszej ligi by się utrzymała.
- Jak zdrowie? W pewnym momencie musiał pana zastąpić przyjaciel Piotr Zajączkowski, który zresztą wygrał 2 spotkania.
- Przede wszystkim cieszę się, że Piotr przyjął moją propozycję. Jak się okazało, z zadowoleniem, bo przypomniał sobie, jak to na ławce ta adrenalina skacze mimo chłodu i wilgoci. Nie czuje się zimna gdy skaczą emocje i Piotr sobie o tym przypomniał. Jesteśmy bliskimi przyjaciółmi, jeszcze z czasów wspólnego grania w Iławie i wspominamy tamten czas z rozrzewnieniem. Od momentu gry dla Jezioraka nasze wspólne losy się splatają czy krzyżują. Cieszę się, że mogliśmy sobie nawzajem pomóc. Piotr wygrał niesłychanie ważne mecze, gdzie trudno było się spodziewać o komplet punktów. Jednak się udało, drużyna powalczyła z charakterem. Jeżeli chodzi o moje zdrowie, to przechodziłem COVID dosyć ciężko. 11 dni spędziłem w gorączce z różnymi dodatkowymi objawami. Udało się nam zwalczyć chorobę, bo chorowała moja żona, która lżej to przechodziła i mogła się mną zaopiekować. Jest już coraz lepiej, wracam do równowagi zdrowotnej. Wróciłem do pracy zawodowej i do trenowania zespołu. Wszystko idzie w dobrym kierunku.
- Przed sezonem rozbudował pan sztab szkoleniowy. Jak się pracuje z synem Szymonem?
- Bardzo dobrze się nam współpracuje. Szymon żyje na co dzień piłką nożna. Nie wiem czy przeze mnie czy dzięki mnie (uśmiech - red.). Jak tylko zacząłem pracę trenerską, to zabierałem go ze sobą na treningi i mecze. Bardzo się rozwinął jeżeli chodzi interpretację taktyki i znajomość zawodników. Ja to tak zawsze żartobliwie powtarzam, że pracuje z dwoma synami. Bo jeszcze w sztabie jest Kamil Jędrzejewski, z którym dużo czasu spędzałem. Trzy lata dojeżdżaliśmy do Działdowa. Ja tam pracowałem jako trener, a Kamil był bramkarzem. Codziennie 150 kilometrów trzeba było pokonać. Zatrudniając chłopaków do sztabu to wiedziałem na co ich stać. Na żadnym z nich się nie zawiodłem. Szymon wiele godzin spędza przed laptopem, analizując naszą grę oraz przeciwnika. Ja nie miałbym na to czasu i możliwości. To nie jest fanaberia czy luksus, a normalność na tym poziomie. Już nawet w IV lidze dokonuje się takich analiz. To jest standard i nie ma od tego odejścia. Jak ktoś to traktuje inaczej to jest w błędzie. Kamil mocno przykłada się do swojej pracy. Pracuje indywidualnie dwa razy w tygodniu z bramkarzami. Trafiłem w dziesiątkę jeżeli chodzi o moich współpracowników. Moim pomocnikiem i prawą ręką jest też Remi Sobociński. Zna drużynę, jest łącznikiem między mną a zespołem. Oficjalnie Remigiusz też jest w sztabie, łączy to z grą i robi to dobrze. Ważne jest to żeby dobrać tak współpracowników żeby ufać im w 100 procentach.
- Jaki był najlepszy mecz w wykonaniu GKS-u Wikielec w tej rundzie?
- Od strony taktycznej to mecz z Polonią Warszawa. To spotkanie pokazało, że dojrzeliśmy jako zespół. Stać nas nie tracić nagminnie bramek, jak to miało miejsce w pierwszej fazie rozgrywek. To spotkanie (wygrane 1:0 - red.) pokazało, że w drużynie drzemią spore możliwości.
- A najsłabsze?
- Są dwa takie spotkania. Pierwszy to w Grodzisku Mazowieckim z rezerwami Legii (porażka 1:6 - red.). Gdzieś nam się po drodze zepsuł autobus i ewidentnie nie dojechaliśmy na ten mecz. Podobnie jak na mecz do Zambrowa (porażka 1:4 - red.), w drugiej minucie straciliśmy pierwszą bramkę, a 19. na 0:2. To były te najsłabsze nasze momenty, ale po nich udawało się nam odbudować i przełamać. Nie podłamało nas to, a na szczeście czegoś nauczyło.
- Co pana najmocniej zaskoczyło w tym sezonie III ligi?
- Ciężko powiedzieć, a nie będę tutaj oceniał gry poszczególnych zespołów. Przed sezonem mówiło się o konkretnych zespołach, które będą walczyły o awans i górną część tabeli i to wszystko się sprawdza. Dużym zaskoczeniem dla mnie jest pozycja w tabeli Olimpii Zambrów (21 miejsce - red.), to zawsze była solidna ekipa. Przez wiele sezonów biła się o awans do II ligi, a nawet grali tam z powodzeniem. Teraz nie mogą się w tym wszystkim odnaleźć
- Myśli już pan o wzmocnieniu kadry?
- Myślimy nad tym i pierwsze kroki już czynimy. Nie można tego okresu przespać, ale proszę mi wybaczyć, że nie podam konkretnych nazwisk. Chcemy zrealizować swój podstawowy cel, czyli utrzymanie, a więc wzmocnienia każdej formacji będą nam potrzebne. Liczę, że na wszystkich formacjach uda się wzmocnić zespół. Mamy dobrego bramkarza, w ostatnich spotkaniach Marcin Wiecierzak pokazał swój fach. Jest nasz wychowanek Błażej Caban. Akurat na pozycji bramkarza nie widzimy konieczności roszad. Na pozostałe formacje będziemy szukać piłkarzy.
- Jak będzie wygrał okres przygotowawczy?
- W piątek na kilka tygodni z zespołem się pożegnamy. Trenujemy od maja, to był wyczerpujący okres. Troszeczkę odpoczynku od pracy i od siebie potrzebujemy. Spotkamy się 11 stycznia, czeka nas 9-tygodniowy okres przygotowaczy. Treningi będziemy przeplatać grami kontrolnymi. Mamy zaplanowane sparingi z drużynami z IV, III i II ligi. Zaczniemy granie od Gromu Nowy Staw z ligi pomorskiej. Zagramy m.in. z czołową drużyną forBET IV ligi - Polonią Lidzbark Warmiński, czy tradycyjnie z Kaczkanem Huragan Morąg. Spotkamy się z Sokołem Ostróda, Bałtykiem Gdynia i KP Starogardem Gdańsk. W którąś środę w lutym zagramy z Concordią Elbląg. Dobraliśmy rywali żeby solidnie przygotować się do dalszej części sezonu.
Rozmawiał kyn
ssss 2020-12-05 23:19:04 (***.***.***.***) #72187 0:0 zgłoś
Byli tak mocni, ze Sokół ich pozegnał
jajo 2020-12-04 23:23:04 (***.***.***.***) #72185 0:0 zgłoś
Zambrów nie jest 17, a 21. To jest ekipa, w której gra 5 byłych piłkarzy Sokoła (Zalewski, Paczkowski, Wasiak, Tomkiewicz, Pietkiewicz). Niezły zjazd.