Znicz Biała Piska odniósł w III lidze dwa bardzo cenne wyjazdowe zwycięstwa na boiskach faworyzowanych zespołów spod Warszawy i pnie się w górę tabeli. O nieudanym początku ligi i przemianie zespołu opowiada Mateusz Furman, który w ostatnich meczach występuje z opaską kapitana.
– W trzech ostatnich meczach Znicz zdobył siedem punktów, czyli więcej niż w poprzednich sześciu kolejkach. To znaczy, że przełamaliście kryzys z pierwszej części sezonu?
– Bardzo życzyłbym tego sobie i drużynie. Zaczęliśmy sezon od zwycięstwa, ale potem coś się w naszej grze zacięło. Od powrotu na boiska po przerwie (w lipcu Znicz zagrał jeszcze trzy mecze w WPP, dochodząc do finału, w którym uległ 1:2 Sokołowi Ostróda – red.) traciliśmy dużo bramek. Analizowaliśmy to, widzieliśmy swoje błędy, ale wciąż je popełnialiśmy. Było ich więcej niż w dwóch poprzednich sezonach, a z taką grą trudno o punkty. W końcu jednak wszystko zazębiło się i mam nadzieję, że będziemy grali tylko lepiej. Mamy doświadczony, ograny zespół, który wie, co ma robić na boisku. W ostatnich meczach było już to widać.
– W Zniczu nie doszło do zmiany trenera, ale w sztabie pojawił się Kamil Lauryn, który został asystentem Ryszarda Borkowskiego. Możemy mówić o efekcie nowej miotły?
– Trener Lauryn to przede wszystkim bardzo dobry zawodnik, który do niedawna sam występował na boisku. Kładzie duży nacisk na dyscyplinę, jest bardzo dobrym motywatorem, a zespół wziął jego słowa do siebie i mu zaufał. Poza tym dostał szansę pokazania swoich metod pracy - aktywnie uczestniczy w treningach, zmienił naszą przedmeczową rozgrzewkę. Na pewno miał wpływ na przemianę, która nastąpiła w zespole. Myślę, że jego przyjście to taki pozytywny kop.
– Sygnał zmiany na lepsze daliście w 7. kolejce, wygrywając 1:0 na wyjeździe ze Świtem, który był wtedy liderem tabeli. Potem zremisowaliście u siebie z Concordią i w sobotę wygraliście w Legionowie 2:1. Spodziewałeś się takich wyników?
– Może to zabrzmi jak banał, ale my w każdym meczu gramy o zwycięstwo. Pewnie przed Świtem niewielu w nas wierzyło, ale czuliśmy, że to może odpalić. Byliśmy zbudowani psychicznie, nastawieni na walkę przez pełne 90 minut. Ze Świtem zagraliśmy asekuracyjnie, czekaliśmy na nich, a potem strzeliliśmy jedną bramkę i mądrze się broniliśmy. Concordia to nie jest zły zespół. Na pewno mają wyniki poniżej oczekiwań, ale jak wszystko sobie poukładają, to powinni zacząć punktować. U nas wywalczyli remis, choć to my prowadziliśmy grę niemal przez całe spotkanie i stworzyliśmy kilka okazji bramowych. Z Legionowią zagraliśmy po prostu bardzo dobry mecz. Nie załamała nas szybko stracona bramka, a gospodarzy chyba wręcz trochę uśpiła. Prawda jest taka, że mieliśmy ich znakomicie rozpisanych, sztab ich rozgryzł. Wiedzieliśmy, co grają, gdzie mają słabsze strony i wykorzystaliśmy to. Myślę, że zaprezentowali się poniżej swoich możliwości, ale swoją dobrą grą po prostu ich zaskoczyliśmy. Na pewno uśmiechnęło się do nas szczęście, bo wygraliśmy po golu w doliczonym czasie gry. Remis na wyjeździe był wynikiem, który na pewno by nas zadowolił, ale zgarnęliśmy pełną pulę i to po naprawdę dobrym meczu.
– Spotkanie w Legionowie miało wyjątkowy przebieg, bo straciliście gola po rzucie karnym podyktowanym w 13.(!) sekundzie meczu, a zwycięską bramkę strzeliliście już w doliczonym czasie gry. Pamiętasz spotkanie z taką dramaturgią?
– Chyba ustanowiliśmy jakiś rekord ligi, jeśli chodzi o ten rzut karny (śmiech). Na pewno nikt z naszej drużyny jeszcze tak szybko gola z jedenastki nie stracił. Prawda jest jednak taka, że nie przejęliśmy się tym niepowodzeniem, bo wiedzieliśmy, że z doliczonym czasem jest jeszcze 90 minut grania. Chcieliśmy w tym meczu od razu wyjść wysoko i przejąć inicjatywę, więc nie musieliśmy zmieniać taktyki. Szybko stworzyliśmy sobie okazje strzeleckie i gdybyśmy już do przerwy prowadzili 3:1 to nikt nie powinien mieć pretensji o wynik. Dobiliśmy rywali w końcówce i to po ich poważnym błędzie. Jacek Dzienis, który jest nominalnym stoperem, odebrał piłkę na ich połowie i dał takie prostopadłe podanie, jakby od zawsze grał w środku pola i to było jego firmowe zagranie. Gola zdobył Mateusz Ruszczyk, a obaj w tym meczu byli rezerwowymi.
– „Ruti” w podobnej sytuacji w końcówce meczu z Jagiellonią II Białystok na inaugurację sezonu uderzył prosto w bramkarza. Sam wtedy żartował, że rzadko jest w polu karnym rywala i trochę go to przerosło, a teraz spokojnie posłał piłkę do siatki i został bohaterem meczu.
– To pokazuje, że jesteśmy zespołem, że każdy jest gotowy do gry, a zawodnicy, którzy wchodzą z ławki dodają drużynie wartości, a nie ją osłabiają. Taka wygrana buduje atmosferę i sprawia, że z każdym kolejnym meczem możemy grać jeszcze lepiej. Czujemy się naprawdę mocni. Pamiętamy o naszej serii sprzed roku, gdy zaliczyliśmy 9 meczów bez porażki, a aż 8 z rzędu wygraliśmy. Byłoby super, gdybyśmy teraz zbliżyli się do tych osiągnięć. Teraz naszym najważniejszym celem jest jednak zwycięstwo u siebie, oby już w sobotę z Ursusem Warszawa.
– Faktycznie z „twierdzy Biała Piska” z debiutanckiego sezonu i rundy jesienniej przed rokiem już nic nie zostało. Pojawiła się irytacja słabymi wynikami u siebie?
– Przede wszystkim widać to w tabeli, bo brakuje nam kilku punktów, które powinniśmy zdobyć u siebie. Doskonale też zdajemy sobie sprawę, że zwycięstwami u siebie buduje się atmosferę wokół klubu, bo takie wygrane dają najwięcej satysfakcji kibicom. Przyzwyczailiśmy naszych fanów do zwycięstw i teraz trochę za to płacimy, bo po kilku słabszych wynikach szybko przyszło niezadowolenie. Udało nam się jednak poprawić grę i znów wyglądamy jak drużyna. Mam nadzieję, że w sobotę pokażemy się z dobrej strony i razem z kibicami będziemy mogli świętować zwycięstwo.
– Zbudowała cię opaska kapitana, którą zakładasz od trzech meczów? Wydaje się, że jeszcze bardziej podkręciłeś obroty i jeszcze mocnej decydujesz o grze Znicza.
– To na pewno miłe wyróżnienie, ale interesuje mnie bardziej dobra gra całego zespołu i punkty. Fizycznie czuję się bardzo dobrze, a w ostatnich meczach gramy lepiej jako cały zespół. Popełniamy mniej błędów. Nie da się ich wyeliminować, ale ważne, żeby robić mniej od rywali. Gdy dobrze się przesuwamy, zachowujemy dobrą organizację gry, to nie trzeba tak dużo biegać. Ważne, by robić to mądrze, dobrze się ustawiać, asekurować. Nie ma nic gorszego niż gonienie wyniku i takie szarpanie, nieskładne akcje pchane na siłę do przodu. Jeśli będziemy to eliminować, to będzie dobrze. Trzeba podtrzymać to ciężką pracą.
Rozmawiał Łukasz Szymański
mrs 2020-10-07 20:32:04 (***a***:***cf:***:***:***ea:***b***:***c***:c***e) #71983 0:0 zgłoś
Tak trzymać bronić