Znakomicie rozpoczęli rundę wiosenną piłkarze OKS 1945 Olsztyn, którzy w niedzielne przedpołudnie ograli w Łowiczu miejscowy Pelikan 2:1.
Już teraz można śmiało stwierdzić, że jeżeli wiosną olsztynianie będą sobie radzić tak dalej, jak w Łowiczu, to bardzo szybko udowodnią, że 12. lokata na koniec jesieni była tylko wypadkiem przy pracy. Tym bardziej, że do pierwszego wiosennego meczu OKS 1945 przystąpił w zdziesiątkowanym składzie.
Tak padały bramki.
0:1 – przewagę miał w tym momencie Pelikan, ale to olsztynianom udało się wyprowadzić bramkową akcję. Janusz Bucholc poszedł dynamicznie na obieg, a Jakub Kowalski obsłużył go precyzyjnym podaniem. W polu karnym na wrzutkę czekał już Krzysztof Filipek, który efektowną półprzewrotką strzelił nie do obrony dla Witolda Sabeli.
1:1 – Po dośrodkowaniu z rzutu rożnego na „krótki” słupek w polu karnym OKS 1945 znakomicie znalazł się Mariusz Solecki, który głową przedłużył tor lotu piłki, kierując ją do siatki.
1:2 – znowu ładna akcja OKS 1945 i znowu piękny gol olsztynian. Tym razem lewą stroną szarpnął Radosław Stefanowicz, a perfekcyjnym egzekutorem okazał się Paweł Alancewicz. „Stefa” wycofał „Alanowi” piłkę na 7 m, a ten sprytnie przyjął piłkę ze zwodem i uderzył „po długim”.
Kluczowy moment.
Olsztynianie stracili gola na 10 min. przed przerwą, ale nie załamali się. Na drugą połówkę wyszli tak, jakby mecz zaczynał się od nowa i z ogromną determinacją walczyli o trzy punkty. Efekt był taki, że przez większą część drugiej odsłony meczu dominowali nad rywalem.
Powiedzieli po meczu.
Zbigniew Kaczmarek, trener OKS 1945 Olsztyn: - Byłem pełen nadziei, bo widziałem, jak ci chłopcy prezentowali się w całym okresie przygotowawczym. W Łowiczu odnieśliśmy zasłużone, choć na pewno niełatwe zwycięstwo. Pierwsze 20 min., to – mimo naszej bramki – dominacja Pelikana, który grał ostro i zdecydowanie. Większość akcji w tym okresie toczyła się, niestety, na naszej połowie. Z czasem zaczęliśmy przejmować kontrolę, ale bardzo szybko i niespodziewanie – jak to bywa w przypadku mojego zespołu – spotkała nas niemiła niespodzianka po stałym fragmencie gry. Nie był to generalnie mecz na wysokim poziomie, ale nie brakowało mu dobrego tempa, ani walki. W drugiej połowie byliśmy już zresztą zespołem zdecydowanie lepszym. Sytuacji bramkowych nadal nie było za wiele, ale gola na 2:1 zdobyliśmy po pięknej akcji i znakomitym wykończeniu Alancewicza. Od tego czasu zaczął się, niestety, koszmar. Nie potrafiliśmy wymienić dwóch składnych podań i chyba trochę spanikowaliśmy. Tym razem się udało, ale więcej nie możemy już sobie podobne sytuacje.
Paweł Alancewicz, pomocnik OKS 1945 Olsztyn: - To był wyśmienity początek rundy! Fajnie zagraliśmy, choć boisko nie było najlepsze. Dużo błota, dużo walki i dużo piłek w powietrzu, o które trzeba było ostro walczyć. Cieszę się też, że sprawdził się wariant gry w nowym ustawieniu. Ja na swój powrót do składu czekałem długo i cieszę się ,że trener dał mi w końcu szansę. Trenowałem sporo z bratem oraz na obozie w Gutowie Małym i muszę powiedzieć, że coraz fajniej to wszystko wygląda. Cieszę się, że mogę teraz grać tak blisko bramki rywala. Po prostu lubię ofensywną grę do przodu.
Krzysztof Filipek, napastnik OKS 1945 Olsztyn: - Dobrze zaczęliśmy i to jest najważniejsze. Moją bramkę wypracowali Kuba Kowalski z Jankiem Bucholcem. Wyszła mi taka półprzewrotka z kozłem, która weszła pod poprzeczkę. Boisko w Łowiczu było dobrze przygotowane, ale – niestety – trochę trudne, to mocno grząskie. W przerwie z chłopakami powiedzieliśmy sobie właśnie, że wygra ten, który lepiej wytrzyma spotkanie fizyczne. Chyba się udało, bo w drugiej połowie to my zdecydowanie dominowaliśmy. Tylko w końcówce zrobiło się troszkę nerwowo. Generalnie był to mecz walki, w którym pokazaliśmy charkter.
Piłkarz meczu.
Paweł Alancewicz. Mieliśmy spory dylemat, kogo wybrać zawodnikiem meczu – „Alana” czy Filipka. Ostatecznie uznaliśmy jednak, że bardziej spektakularny był powrót do pierwszego składu Alancewicza. W okresie przygotowawczym „Alan” dawał z siebie naprawdę wszystko i walczył o miejsce w „jedenastce”, jak lew. To samo przeniósł na boisko w meczu ligowym, w którym zagrał na swojej ulubionej pozycji – wysuniętego pomocnika. W przypadku niespełna 22-letniego piłkarza był to dopiero pierwszy mecz w pełnym wymiarze czasowym w tym sezonie!
Dwa zdania o meczu.
Na uwagę zasługuje nie tylko fakt, że OKS 1945 przywiózł trzy punkty z meczu wyjazdowego, ale również… w jakim składzie personalnym to zrobił (zabrakło aż sześciu teoretycznie podstawowych graczy). Zwycięskie gole dla olsztynian zdobyli natomiast gracze, którzy jesienią nie zaliczali się do faworytów trenera – Krzysztof Filipek i Paweł Alancewicz.
Piotr Gajewski