W ubiegłym roku sytuacja zmieniała się u nich jak w kalejdoskopie. Tyle tylko, że dla nich to… norma. U Łukasza i Rafała Gikiewiczów nudno nigdy nie jest! Zaraz po zakończeniu rundy obaj wybrali się na zasłużony odpoczynek z najbliższymi, a lada dzień obaj wrócą do treningów ze Śląskiem i Jagiellonią. O wzlotach i upadkach 2010 oraz nadziejach na 2011 rok bliźniacy z Olsztyna opowiedzieli dwadozera.pl.
Dla Rafała ten rok był wyjątkowo burzliwy. Najpierw świetna wiosna i Puchar Polski zdobyty z Jagiellonią Białystok, a jesienią zesłanie do II-ligi i spóźniony debiut w seniorach OKS 1945 Olsztyn.
- Data 22 maja i finał Pucharu Polski w Bydgoszczy na pewno nigdy nie wypadną mi z pamięci – twierdzi „Giki”. – Jagiellonia dalej gra zresztą w Pucharze Polski, więc może sukces z zeszłego roku uda się powtórzyć?
Mimo lepszych i gorszych chwil, Rafał cały swój poprzedni rok uważa za udany.
- Byłem zdrowy, kontuzje mnie omijały – nie było źle – ocenia bramkarz. – Może odejście z Jagiellonii było jakimś tam minusem, ale pobytu w Olsztynie na pewno nie traktowałem jako kary. Miałem czas na przemyślenia, grałem i uważam, że w tym okresie zyskałem. Na pewne sprawy mam teraz inne spojrzenie.
Wakacje w rozjazdach i w pełnym słońcu
Tuż przed świętami Rafał wybrał się natomiast na tygodniowy urlop na Wyspy Kanaryjskie. Na „Kanary” poleciał nie tylko z partnerką, ale również z… kilkumiesięcznym synkiem Piotrusiem.
- To był trochę Armagedon, ale wspólny odpoczynek nam się należał. A szczególnie mojej żonie – twierdzi Rafał. I opowiada: - Mieliśmy codziennie 25 stopni, więc trochę opalania było. Teraz jestem już jednak w szarej rzeczywistości i trzeba się skupić na przygotowaniach do sezonu.
O wiele więcej niż Rafał zwiedził tej zimy Łukasz, który na wojażach po świecie spędził aż miesiąc! Najpierw Cypr, potem Egipt, a na koniec Chorwacja.
- Zimy nie widziałem przez miesiąc i wcale mi jej nie brakowało. Temperatury miałem po 30 stopni, więc nic dziwnego, że jestem czarny. Pogoda była wzór! – śmieje się Łukasz. – Na Cypr, do Larnaki wyleciałem 7 grudnia, bo sezon kończyła tam jeszcze moja dziewczyna (Chorwatka Anja Grgin jest koszykarką – przyp. red.). Nie widzieliśmy się przez prawie cztery miesiące, więc postanowiliśmy, że spędzimy razem również święta.
Boże Narodzenie spędzone w chorwackim Splicie były dla Łukasza pierwszymi świętami poza rodzinnym Olsztynem. Po powrocie z Chorwacji na kilka dni i tak wpadł w rodzinne strony.
- To czas dla moich rodziców, bo trochę ich ostatnio zaniedbałem – przyznaje napastnik. I dodaje: - Odpoczynek był na pewno udany, ale już tęsknię za treningami i ciężką pracą na obozach. I oczywiście za deserem w postaci meczów mistrzowskich.
Zdrowia, zdrowia i jeszcze raz zdrowia!
Do treningów Łukasz wróci 10 stycznia. Wiele wskazuje na to, że ta runda może należeć do niego. Od kiedy szkoleniowcem wrocławian został Orest Lenczyk, Łukasz regularnie wybiega w pierwszym składzie. Wcześniej, gdy trener Śląska był Ryszard Tarasiewicz, Gikiewicz grał raczej „ogony” lub nie grał wcale.
- To dzięki trenerowi Tarasiewiczowi jestem w Śląsku i za to na pewno jestem mu wdzięczny. To dzięki niemu mogę podnosić swoje umiejętności w takim klubie jak Śląsk Wrocław – mówi Łukasz. – A że nie grałem u niego za często? Konkurencja jest duża, bo jest trzech zawodników na jedną pozycję. Ale przecież nikt nie mówił, że będzie łatwo.
Łatwo nie było też w ŁKS Łódź, ale to właśnie tam Łukasz wypromował się w ubiegłym sezonie.
- Cały sezon w ŁKS mogę zaliczyć do udanych, choć nie do końca jestem zadowolony – ocenia samokrytycznie zawodnik. - Pierwsza runda była udana, choć do ŁKS przyszedłem po 3. kolejce i miałem mało czasu na zgranie z zespołem. Wiosną zabrakło natomiast trochę skuteczności i licznik stanął mi na 11 bramkach. Niby nieźle, ale spokojnie mogło być lepiej. No i bardzo szkoda awansu do Ekstraklasy, ale i tak ŁKS oraz – przede wszystkim – trenerowi Wesołowskiemu bardzo wiele zawdzięczam. To on nie bał się dać mi szansy i na mnie postawić.
Obaj Gikiewiczowie liczą, że rozpoczynający się rok będzie dla nich jeszcze lepszy.
- Życzyć można nam na pewno zdrowia, bo u nas to jest najważniejsze. Jak jest zdrowie, to jest wszystko. Reszta zależy już tylko od nas i ciężkiej pracy. A ja wiem, że ciężką pracą można osiągnąć wszystko – zapewnia Łukasz.
W podobny sposób wypowiada się Rafał.
- Myślę, że od kilku lat każdy nasz rok jest lepszy – uważa golkiper „Jagi”. – Chciałbym, żeby omijały mnie kontuzje, a rodzina była zdrowa. Jak to będzie, to o resztę jestem spokojny.
Artykuł nie został jeszcze skomentowany - możesz być pierwszą osobą!