forBet promocja

Temat dwadozera.pl - Kobiety

"Jestem sędzią. Panią sędzią!" Historia Magdy Węgrzynowskiej

2016-02-11 14:42:56 Magda Węgrzynowska

Magda Węgrzynowska sędziuje od niespełna dwóch lat. Fot. Paweł Piekutowski

Magda Węgrzynowska sędziuje od niespełna dwóch lat. Fot. Paweł Piekutowski

Ciężko znaleźć na Warmii i Mazurach kobiety zajmujące się piłką nożną. Co prawda można obserwować dużą rzeszę płci pięknej biegnącej za skórzaną, lecz w kwestiach sędziowskich jest to wciąż nowość, gdy na spotkanie przyjedzie kobieta - sędzia. Historia z sędziowaniem Magdy Węgrzynowskiej to dobry przykład na to, że pomimo kilku upadków warto próbować zaistnieć.

Zanim przytoczy się krótką, ale jednak, karierę "Pani Sędzi" to trzeba wspomnieć o przygodzie z piłką jako zawodniczka kilku klubów. Pięć lat temu zapisała się do kobiecej sekcji Stomilu Olsztyn, prowadzonego wówczas przez Marka Maleszewskiego.

Pierwszy trening Magdy w Stomilu. Fot. Artur Szczepański

Pierwszy trening Magdy w Stomilu. Fot. Artur Szczepański

Dlaczego Magda zdecydowała się na granie? - Zaczęło się od tego, jak u prawie wszystkich piłkarek, czyli od grania z chłopakami. Mój brat Marek grał w NakiOlsztyn i między treningami zawsze z nim wychodziłam na boisko. Tata układał nam pachołki za blokiem na boisku i... śmigało się.

W olsztyńskim klubie spędziła rok. Kolejnym przystankiem był zespół Perły Olsztynek. W międzyczasie po szybką napastniczkę (była to preferowana przez nią pozycja, ale jak twierdzi, grała też jako obrońca i pomocnik) zgłosiła się Praga Warszawa zapraszając na testy. Magda miała tam grać, ale ważniejsza w tamtym momencie była chęć skończenia szkoły w Olsztynie. Chwilę później sekcja seniorska Pereł została zlikwidowana i obecnie klub szkoli tylko młodziczki. Wakacje 2014 roku to krótki okres spędzony w trzecioligowym Sokole Lejdis Ostróda. Jednak jeszcze przed grą w Sokole Magda zdecydowała się zostać sędzią. We wrześniu 2013 roku, wówczas szesnastolenią uczennicę, o kursach sędziowskich w Warmińsko-Mazurskim Związku Piłki Nożnej poinformował inny arbiter, Marek Gerwel. Była to ostatnia chwila, aby móc zapisać się na szkolenie.

- Marek, mój kolega z PlayAreny, gdyż też tam trochę grywałam, zapytał mnie czy nie chcę zapisać się na kurs sędziowski skoro już nie gram, powiedzmy, profesjonalnie. Przybliżył mi mniej więcej o co chodzi w tym wszystkim. Zapisałam się i... sędziuję do dziś.

W kilku sytuacjach Magda myślała o końcu przygody z gwizdkiem, lecz wsparcie wyszło na dobre. Zdarzały się mecze, gdzie płacz towarzyszył jej przez kilka następnych dni. Presja dla debiutantki była nieodzownym antagonistą w czasie spotkań.

"Takie tłumaczenie sędziego z rocznym stażem jest niedopuszczalne! Za ten poważny błąd Magdy obniżyłem jej ocenę." - tak brzmiał jeden z wielu zapisów w raporcie obserwatora Marka Łukiewskiego podczas A-klasowego meczu GKS-u Dźwierzuty z Tempem Ramsowo-Wipsowo (wygranego przez GKS 5:1 - przyp.), rozegranego trzynastego września 2014 roku. Sędzia główny, Karol Sadłowski (jeszcze będzie wspomniany w tekście), dostał bardzo dobrą notę - gdyby przelać to na ocenę szkolną to występ był na "piątkę". Magda została skasyfikowana najgorzej - "dwójka z plusem" i do dość mocno naciąganym "plusem".

- Mecz gdzie posypały się czerwone kartki. Dodatkowo obserwator Marek Łukiewski za plecami i brak pokazania spalonego, zapewne w wyniku dużego stresu. Teksty typu "do garów!" jednego z zawodników. Najgorsze spotkanie na jakim byłam - mówi Węgrzynowska.

Wtedy pojawiły się pierwsze myśli związane ze zrezygnowaniem z sędziowania. Znajomy Magdy, który sędziował w feralnym meczu, Karol Sadłowski później bardzo pomógł młodej sędzi w dalszym rozwoju. Przekonywał między innymi, żeby nie rezygnować tak łatwo i że... dużo daje oglądanie spotkań w telewizji.

- Po tamtym spotkaniu Karol pokazywał mi materiały filmowe, stopklatki ze spornymi sytuacjami na boisku. Zawdzięczam jemu sporo, gdyż gdyby nie on, to prawdopodobnie nie byłoby mnie w gronie sędziów.

Wydaje się, że praca arbitra jest dość prosta. Przyjedzie, "pogwiżdże" i pojedzie.

- To nie jest takie proste, bo trzeba jeszcze zdawać egzaminy, przygotowywać się fizycznie do sezonu. Dużo biegam, często ćwiczę na siłowni żeby jak najlepiej się prezentować. Dodatkowo trzeba włożyć w to wszystko serce, bo inaczej nie ma oczekiwanego rezultatu. Na początku mojej przygody z gwizdkiem bieganie i jeżdżenie na mecze nie brane były przeze mnie na poważnie. Sędziowałam, bo sędziowałam. Chciałam pogadać, pośmiać się. Pobyć wśród ludz - mówi w rozmowie dwadozera.pl Węgrzynowska.

Magda była niedawno na dwudniowym szkoleniu w Mierkach dla perspektywicznych arbitrów i została okrzyknięta jedną z dobrze zapowiadających się sędzi. Po niespełna dwóch latach biegania z gwizdkiem.

Co do pogaduszek to zdarzały się znajomości z zawodnikami, gdyż dla Panów dziewczyna na boisku z gwizdkiem, bądź chorągiewką, to wciąż nowość. Zdarza się, że do Magdy piłkarze często piszą lub "zaczepiają" na Facebooku, ale sędzia stara się już nie odpowiadać. Z doświadczenia wie, że to nic dobrego mieć takich znajomych na meczu, którym się sędziuje.

Oprócz średnio przyjemnych zdarzeń, były też i weselsze chwile. 

- Pojechałam na weekend do Gdańska. Kompletnie zapomniałam, że mam sędziować następnego dnia o 12:00 w Gietrzwałdzie. Kazałam bratu zapakować rzeczy, spotkałam się z nim na dworcu i wróciłam do Olsztyna pociągiem. Dzień meczu. Jadę z chłopakami, zajrzałam do torby i tam... koszulka sędziowska i jedna chorągiewka (asystent bierze zawsze dwie chorągiewki - przyp.) oraz getry. Wyszłam na murawę w swoich butach, których byłam. Zegarek pożyczyłam, spodenki również. Z chorągiewką uratował mnie chyba sędzia główny. Na szczęście nikt zbytnio się nie zorientował w tej całej sytuacji, że przybyłam do "pracy" bez niezbędnych rzeczy.

Młodą sędzie często na spotkaniach, odbywających się blisko Olsztyna, wspiera tata, który raz musiał interweniować, ale w troszkę niehumanitarny sposób. W Starym Olsztynie sędziowała pod koniec rundy tego sezonu. Boisko nierówne, nerwowa atmosfera, a Magda akurat biegała chorągiewką po tej stronie, gdzie znajdowali się kibice. W pewnym momencie doszło do sytuacji z cyklu "był karny czy nie było karnego?". Sędzia główny wskazał na punkt oznaczony o jedenaście metrów, jednak złość widzów skupiła się nie na arbitrze na środku, ale na... Magdzie. Osoby zaczęły "rzucać się" na nią z obelżywymi tekstami.

- Mój tata był wtedy na meczu i siedział z nimi na ławce. Doszło do tego, że jednego z kibiców musiał przywołać do porządku (śmiech). Wziął go "za fraki" i troszkę z nim porozmawiać.

Według Magdy Węgrzynowskiej sędziowanie to świetna przygoda. Można poznać rzeszę świetnych ludzi - sędziów, ale i też osoby zajmujące się piłką w Warmińsko - Mazurskim Związku Piłki Nożnej.

Paweł Piekutowski