forBet promocja

Temat dwadozera.pl - IV liga

Piłka, studia i Izabela

2012-04-10 21:53:27 Walid Chahoud, Dada, Piotr Żurawel, Tęcza Biskupiec

Walid Chahoun, czyli Dada w akcji. Fot. Artur Szczepański

Walid Chahoun, czyli Dada w akcji. Fot. Artur Szczepański

Jest w Polsce już dwa lata. Studiuje, ma tu dziewczynę i bardzo polubił rosół. Przyzwyczaił się nawet do zimy, ale dopiero od kilku dni czuje się w Polsce szczęśliwy. Dlaczego? Bo w końcu może grać w piłkę! Oto historia Tunezyjczyka "Dady", czyli Walida Chahouda, 24-letniego piłkarza Tęczy Biskupiec.

Nazywasz się Walid Chahoud, ale mało kto o tym wie. Wszyscy mówią do Ciebie "Dada". Skąd ten pseudonim? — dopytuję 24-letniego Tunezyjczyka, od niedawna piłkarza IV-ligowej Tęczy Biskupiec.

— To historia jeszcze z dzieciństwa. Jak byłem mały i pytali się mnie, jak mam na imię, mówiłem, że nazywam się Dada. Tak się przedstawiałem i... tak już zostało. Teraz rzeczywiście mało kto wie, jak nazywam się naprawdę — śmieje się mówiąc płynną i niemal czystą polszczyzną Dada.

W Polsce jest już od dwóch lat. Przyznaje, że przed przyjazdem do naszego kraju nie wiedział o Polsce zbyt wiele.

— Tylko takie generalne informacje - gdzie leży, ile ma ludności. No i jeszcze to, że w 1978 roku Tunezja grała z Polską na mistrzostwach świata, a z Polski pochodził świetny trener Henryk Kasperczak — mówi Dada.

Dlaczego więc trafił do Polski? Jak twierdzi, chciał wyjechać, by grać w piłkę i studiować za granicą.

— A biuro dla studentów miało oferty nauki języka właśnie z Olsztyna. Do samego grania i studiowania bym wizy nie dostał, więc oficjalnie przyjechałem uczyć się w Polsce języka — tłumaczy.

Nauczył się niemal perfekt. Nie tylko bez problemów porozumiewa się z kolegami z boiska, ale również studiuje finanse i rachunkowość oraz prowadzi zajęcia z przedszkolakami w Akademii Futbolu Piotra Tyszkiewicza.

— To, że zajęcia prowadzi Dada to dla dzieciaków duże urozmaicenie. Jest to jednak również duże doświadczenie dla niego. Mimo że jest obcokrajowcem, świetnie sie z tymi dzieciakami dogaduje — twierdzi Piotr Żurawel, piłkarz i kolega Dady, któremu Tunezyjczyk pomaga w prowadzeniu zajęć w Akademii.

— Lubię to. Może kiedyś zostanę trenerem? Albo kimś jak księgowy? — zastanawia się 24-letni piłkarz, który w Tunezji grał w klubach na poziomie naszej I i II ligi oraz w odpowiedniku polskiej Młodej Ekstraklasy.

 

Jak jest słońce, to jest święto

Dada przyznaje, że w Polsce świetnie zaaklimatyzował, choć nie ukrywa, że dla niego, jako mieszkańca Tunisu, Olsztyn jest trochę mały (tunezyjska stolica ma ponad 1,2 mln mieszkańców). W Olsztynie ma jednak sporo znajomych, a od kilku miesięcy spotyka się z Izabelą. Ale nie chce o niej za dużo mówić.

— Poznaliśmy się... jakoś tak, pewnego razu na mieście — wyjaśnia krótko.

Początki w Polsce nie były jednak łatwe...

— W 2010 roku, gdy przyjechałem była bardzo mocna zima — wspomina. — Pamiętam, że na początku leciała mi aż krew z nosa! Teraz jest lepiej, ale... ta pogoda naprawdę nie jest dla mnie. Smutna jest ta pogoda w Polsce i jak tylko jest słońce, to dla mnie jest święto.

To właśnie przez naszą pogodę Dada bardzo polubił rosół.

— Ta zupa jest naprawdę dobra — nie ma wątpliwości młody Tunezyjczyk. — W ogóle macie dobre jedzenie. Nie mogę jeść tylko wołowiny, której jest u Was sporo. Tylko kurczak, wołowina albo ryby. U nas tradycyjne jedzenie to kuskus z mięsem i z warzywami. Ale to inny kuskus niż ten w Polsce...

Początkowo Dada miał studiować nie w Olsztynie, ale w Krakowie, na Akademii Ekonomicznej w Krakowie. Spędził w Małopolsce trochę czasu, miał załatwiony klub w III lidze, ale...

— ...okazało się, że jak jestem z poza Unii Europejskiej to za studia będę musiał płacić dwa razy więcej niż inni obcokrajowcy, a do klubu będę musiał dojeżdżać 80 kilometrów i byłby z tym spory problem — tłumaczy.

Wrócił więc do Olsztyna i zaczął studia na Wyższej Szkole Informatyki i Ekonomii TWP w Olsztynie. Trenował również z drugim zespołem Stomilu, ale ostatecznie nie zgłoszono go do rozgrywek. Jesienią podobna sytuacja powtórzyła się, gdy trenował z ełckim Płomieniem, gdzie miał grać wspólnie ze wspomnianym Żurawelem.

— Spodobał się trenerom, ale był problem ze zgłoszeniem go do rozgrywek — wyjaśnia Piotr Żurawel.

 

"Czy tu nie ma świni?"

Od początku roku trenował z IV-ligową Tęczą Biskupiec. I znowu nie było pewne, czy uda się ściągnąć z Tunezji jego papiery.

— W końcu się jednak udało! Dwa lata na to czekałem! — cieszy się Dada. — Chcę grać i jak najszybciej wrócić do dobrej kondycji!

Dada czuje się w Polsce świetnie, ale były momenty, kiedy nie było tak fajnie. W ubiegłym roku przeżywał chwile grozy, gdy w jego rodzinnym kraju rozpoczęła się arabska wiosna ludów. Rewolucja w Tunezji sprawiła, że prezydent Zin Al-Abidin Ben Ali uciekł z kraju pod wpływem masowych protestów społecznych. Jego następcę Zgromadzenie Konstytucyjne wybrało dopiero w grudniu.

— Ten stres to była masakra! — opowiada Dada. — Dzwoniłem do rodziców codziennie i chciałem być wtedy z nimi, a nie miałem jak. Na szczęście wszystko się dobrze skończyło. Wcześniej nie było w Tunezji źle, ale uważam, że teraz jest lepiej. Tylko nadal trzeba ten kraj naprawiać - w temacie ekonomii, w temacie ludzi biednych; ciągle trzeba ten kraj zmieniać.

Inne niemiłe sytuacje, które spotkały go w Polsce to te związane z polską ksenofobią.

— Ze dwa-trzy razy usłyszałem: "Co ty robisz w moim kraju, Polska jest dla białych" — przyznaje. — Nie przejmuję się jednak tym. W każdym kraju są źli i dobrzy ludzie, w Tunezji też. Zawsze trzeba jednak próbować rozmawiać. Tym bardziej, że cywylizacyjnie Tunezja aż tak mocno nie różni się od Europy. Jesteśmy nawet bardziej europejscy niż Egipt.

Piotrek Żurawel, najlepszy polski kolega Dady przyznaje jednak, że trochę tych różnic kulturowych jest.

— Za każdym razem, gdy idziemy razem na pizzę pyta: "Czy tu nie ma świni" — śmieje się Piotrek. — Trudno było też w czasie ramadanu. Był upał, a on nie jadł od wschodu do zachodu i trenował. Tłumaczyłem mu: "Chłopie, tak nie można". Ale on starał się tego przestrzegać.

— Respektuję jednak wszystkie religie — podkreśla tunezyjski piłkarz.

 

Should I stay or should I go?

Piotrek najbardziej ceni sobie u Dady koleżeństwo.

— Jest spokojny i bardzo pomocny — charakteryzuje kolegę. — W ich kulturze bardzo liczy się rodzina. Widać to nawet po tym, jak bardzo pomagają mu w Polsce rodzice. On też bardzo dba o przyjaźń. Gdy byłem chory albo miałem operację w Warszawie był pierwszym, który do mnie po zabiegu zadzwonił. On chciałem nawet jechać ze mną na tę operację! To niby drobne, ale naprawdę miłe gesty. Ja też staram się mu pomagać jak mogę, bo sam grałem w Wielkiej Brytanii, Belgii oraz Luksemburgu i wiem, jak trudno jest czasem obcokrajowcom.

Dada natomiast dość często pomaga ostatnio studentom z Arabii Saudyjskiej, których duża grupa przyjechała do Olsztyna studiować medycynę.

— Pomagam im się dogadać lub podczas robienia zakupów, tłumaczę niektóre rzeczy — mówi. — Oni tunezyjskiego nie rozumieją, bo mój język ma sobie sporo francuskiego, ale ja znam trochę arabski i potrafię się z nimi dogadać.

Oprócz tego Dada zna jeszcze angielski i francuski. Ma nadzieję, że któryś z tych języków przyda mu się jeszcze w piłkarskiej karierze.

— Na razie gram w Tęczy i studiuję w Olsztynie, ale jeśli dostanę lepszą szansę grania i studiowania gdzie indziej, to spróbuję gdzie indziej. Na razie jednak muszę wrócić do dawnej kondycji, bo przerwa w grze zrobiła swoje. Jeżeli dalej będzie mi tu dobrze, to zostanę — tłumaczy Dada.

 

Piotr Gajewski

Komentarze

Artykuł nie został jeszcze skomentowany - możesz być pierwszą osobą!

Dodaj swój komentarz

                     
#####  #    # #    # 
#    # #    # #    # 
#    # #    # ###### 
#####  #    # #    # 
#      #    # #    # 
#       ####  #    #