O potencjalnym awansie, polu manewru w przedniej formacji i powrocie na boisko Antona Kołosowa oraz… Lidze Mistrzów i Barcelonie rozmawiamy z Adamem Borosem, trenerem Olimpii Elbląg.
- Po Waszej wygranej z Drwęcą na placu boju o II ligę zostały już tylko dwie Olimpie?
- Nie, absolutnie nie. Uważam, że widać, że wiosna to generalnie zupełnie inny etap rozgrywek niż pierwsza część sezonu. Inaczej grają te zespoły teoretycznie słabsze i punkty naprawdę można zgubić ze wszystkimi. I tak będzie już do końca rozgrywek.
- Dzwonił Pan już do Piotra Zajączkowskiego, by złożyć wyrazy współczucia z powodu utraty pracy?
- Wie Pan… Nie, nie dzwoniłem. Ale współczułem mu przez cały czas, bo poniekąd wiem, jak się pracuje w takich warunkach. Nie chcę jakoś negatywnie oceniać ludzi, których nie znam, ale podobną sytuację przerabiałem nie tak dawno w Tolkmicku, gdzie również obowiązywało jednoosobowe zarządzanie i często dochodziło do stanowczego narzucania swojego zdania innym. To trudne. Myślę jednak, że Piotr spokojnie sobie poradzi. Niestety, takie zmiany są normalne w naszym zawodzie. Uważam, że w przypadku Piotra jego bardzo duże doświadczenie i znajomość branży sprawią, że już niedługo dostanie równie ciekawą, ale spokojniejszą pracę.
- Wróćmy jeszcze do niedzielnego hitu. To było strasznie ostre spotkanie. Arbiter pokazał aż dwie „czerwienie” zawodnikom Pana ekipy. Zapatrzył się Pan w Diego Simeone i jego agresywnie grające Atletico?
- Tak naprawdę ten mecz zrobił się nerwowy od akcji, po której arbiter pokazał od razu czerwoną kartkę Szuprytowskiemu. Niestety, za takie zagrania kartki się teraz pokazuje. Myślę, że Damian, którego znam i wiem, że po prostu on tak walczy o piłkę, w najmniejszym stopniu nie chciał zrobić rywalowi krzywdy. Nie podważam jednak decyzji sędziego. A Damian po prostu musi się tego typu zagrań wyzbyć. Po kartce dla niego skończył się mecz, a zaczęło się takie typowe bronienie wyniku. Do drugiej kartki dla nas mam trochę wątpliwości, ale nie ma co do tego wracać. Było nerwowo, nie da się ukryć, ale mecz był moim zdaniem na niezłym, powiedziałbym nawet II-ligowym, poziomie.
- Zagaiłem o Simeone, więc dopytam: komu kibicuje Pan w ćwierćfinałach Ligi Mistrzów?
- Szczerze mówiąc zawsze kibicowałem Barcelonie. Przez pewien czas miałem ostatnio wątpliwości, czy nie zaczyna to być powoli przerost formy nad treścią, ale nowy trener delikatnie zmienił kierunek, dzięki czemu Barca zaczęła grać i skutecznie, i efektownie. Wcześniej to nadmierne klepanie zaczęło się chyba trochę przejadać nie tylko kibicom, ale i piłkarzom. Środowy mecz zrobił natomiast duże wrażenie i na pewno pozostanę w gronie ludzi, którzy są zafascynowani Barceloną.
- Dobra, jeszcze troche o III lidze. Wiosną świetnie spisuje się Panu Jakub Bojas, a w roli dżokera sprawdza się na razie Tomek Tuttas. Dzięki ich formie brak Antona Kołosowa chyba nie jest przesadnie odczuwalny, prawda?
- Jest, mimo wszystko ten brak jest bardzo odczuwalny. Kuba Bojas już w sparingach strzelał bramki, a wtedy skuteczny był również Antek. Gdy obaj przebywali na boisku, wyglądało to naprawdę bardzo ciekawie. Antek nie narzekał na żadne kontuzje, przeciążenia, co rzadko mu się zdarza, ale, niestety, zdarzył się uraz mechaniczny. To, że wypadł i to, że przez pewien czas musieliśmy sobie radzić bez Kamila Graczyka, sprawiło, że na początku trochę nam się to wszystko posypało. Antka brakuje bardzo, bo nasza gra była mocno ukierunkowana na tę właśnie dwójkę. Wyglądali na zgrany i dobrze przygotowany duet.
- Tomek Tuttas nie buntuje się jeszcze przeciwko roli dżokera?
- Tomek jest doświadczonym zawodnikiem i od początku bardzo dobrze się dogadujemy. Przy tym Tomek jest jednak po kontuzji i wie, że nie wskoczy do składu od razu. Do tego jeszcze doszedł do naszego zespołu w ostatniej chwili, więc musi spokojnie poznać sposób grania i znaleźć z chłopakami wspólny język na boisku. Po prostu. Bo co do tego, że Tomek ma ogromną łatwość w zdobywaniu bramek i potrafi się znaleźć w polu karnym, nikt nie ma chyba wątpliwości. Ja wiem, że można na niego liczyć i wiem, ze przyjdzie czas, ze dostanie zdecydowanie więcej minut. Już niebawem. A na razie trzeba się cieszyć, że kadra jest szeroka i wyrównana. To sprzyja rywalizacji i daje mi pewien komfort.
- Gdy wróci Kołosow będzie jeszcze ciekawiej. Kiedy można się go spodziewać z powrotem?
- Antek zaczął już treningi. Pod koniec tygodnia czeka go prześwietlenie, bo wciąż czuje delikatny ból w kolanie. To niepokoi, dlatego decyzję o tym, czy może podjąć większe obciążenia, podejmiemy wspólnie z lekarzem. Naderwanie więzadła to wyjątkowo nieprzyjemna kontuzja, dlatego powrót na boisko musi być przemyślany. Na pewno jednak Antek jest nam potrzebny.
Rozmawiał Piotr Gajewski
Artykuł nie został jeszcze skomentowany - możesz być pierwszą osobą!