Druga seria spotkań III-ligowych zmagań przyniosła dużo więcej emocji, a - co za tym idzie - były niespodzianki.
Za taką niewątpliwie należy uznać remis liderującego Startu Działdowo z Pogonią Łapy i to w dodatku na własnym stadionie. Drużyna gości przed tygodniem dostała tęgie lanie od Huraganu Morąg (0:6) i na mecz z liderem jechała skazana na pożarcie. Jednak ambitna gra oraz szczęście dało im upragniony jeden punkt. Po meczu w drużynie Startu panował duży niedosyt, jednak niby to tylko punkcik, ale wobec porażki Warmii Grajewo to aż punkt, ponieważ przewaga nad drugim zespołem wzrosła do siedmiu „oczek”.
Czy porażkę grajewian z Mrągowią Mrągowo można uznać na niespodziankę? Częściowo. Przecież to gospodarze walczą o mistrza, a dodatkowo ich atutem było własne boisko, na którym podejmowali zespół walczący o utrzymanie. Z drugiej strony jednak Mrągowia ta z jesieni i ta obecna to zupełnie inne drużyny. Wzmocnienia drużyny Rafała Szweda można już dziś uznać za trafione!
Do czołówki ligi co raz mocniej zaczyna pukać zeszłoroczny mistrz, czyli Olimpia Zambrów, która tylko 2:0 odprawiła z kwitkiem Czarnych Olecko . Niby wynik okej, ale trener zambrowian był bardzo zły za (nie)skuteczność, którą prezentowali jego zawodnicy. Jak twierdzi, „dycha” byłaby bardziej adekwatna.
W szlagierowym spotkaniu tej kolejki Olimpia 2004 Elbląg podejmowała ŁKS 1926 Łomża. Oba zespoły przed tygodniem wygrały pewnie swoje mecze (odpowiednio 4:0 i 3:0) i obie ekipy zapowiadały walkę o całą pulę, dzięki czemu spotkanie stało na wysokim poziomie i przyniosło wiele emocji. Ostatecznie to zespół z Podlasia mógł się jednak cieszyć, bo nie dość, że wyjechał z kompletem punktów, to jeszcze przeskoczył gospodarzy w ligowej tabeli. Goście od momentu przejęcia drużyny przez duet Mroczkowski-Lis w czterech meczach nie stracili bramki, odnosząc przy tym trzy zwycięstwa.
Tyle samo punktów co Olimpia i Łomża mają zespoły Huraganu Morąg, a także Concordii Elbląg, które taki stan rzeczy zawdzięczają zwycięstwom w tej kolejce. Morążanie nie bez problemów pokonali drużynę z Korsz i to, mimo tego że od 65 minuty grali w dziesięciu. Na dodatek w spotkaniu tym kontuzji doznało aż trzech zawodników – Płoszczuk i Strach po stronie morążan oraz Miłoszewski w ekipie z Korsz, który od 70 min. grał ze złamanym palcem. Ciekawostką jest także fakt że drużyna z Korsz ma obecnie najmłodszego bramkarza w lidze, ponieważ w bramce zadebiutował 16-letni Kamil Kotkowski, o którego już teraz pytają zespoły Lechii Gdańsk i Arki Gdynia.
Dużo spokojniej było w Braniewie, gdzie Zatoka była bardzo gościnna w stosunku do Concordii. Goście wygrali bez trudu 4:0. Natomiast u gospodarzy, po odejściu wspominanych wielokrotnie Wolaka, Graczyka i Komorowskiego widać braki w ofensywie. Obok Czarnych z Olecka i Granicy Kętrzyn jest to zespół, który tej wiosny jeszcze nie miał możliwości cieszenia się ze zdobycia bramki.
W porównaniu z zespołem z Kętrzyna nie jest jednak aż tak źle, ponieważ drużyna Wojtka Jałoszewskiego nie potrafi zdobyć gola już od… 400 minut! Tym razem „w meczu za sześć punktów” kętrzynianie ulegli Orłowi Kolno 3:0 i, jak już stało się tradycją, mecz kończyli w „dziesiątkę”. W następnej kolejce do składu po absencji za żółte kartki (11!) powraca Kowalewski, który może się okazać lekiem na cało zło.
W ostatnim spotkaniu Dąb Dąbrowa Białostocka rozjechał Motor Lubawa 4:0. I o ile zwycięstwo gospodarzy nie dziwi, o tyle rozmiar już tak. W bramce „Motorowców” zadebiutował 20-letni Paweł Osasiuk, który nie będzie zapewne mile wspominać tego spotkania.
W drugiej wiosennej kolejce padło, podobnie jak przed tygodniem, 20 bramek, a sędziowie pokazali trzy czerwone kartki.
Artykuł nie został jeszcze skomentowany - możesz być pierwszą osobą!