— Wiosną czeka nas 12 meczów i jest naprawdę duża szansa na awans. Szczerze powiem, że już jestem podekscytowany i jak o tym myślę, to czuję lekką adrenalinkę! — zapewnia Krzysztof Filipek, napastnik OKS 1945 Olsztyn i najlepszy strzelec II ligi wschodniej, który ma za sobą znakomitą jesień. A jeszcze pół roku zanosiło się na to, że w tym sezonie w ogóle może go nie być w klubie...
— Nie gracie już trzy tygodnie. Tęsknisz już trochę za piłką?
— Na razie nie bardzo. Ten rok, jak tak sobie podsumowuję w głowie, był ciężki. Rok temu byłem przecież w zupełnie innym miejscu, nie miałem miejsca w składzie i – będąc do klubu tylko wypożyczonym – stałem trochę na rozdrożu. Trener nie był do mnie do końca przekonany, ale myślę, że wypracowałem sobie w zespole solidną pozycję i teraz po prostu przyszedł czas na odpoczynek. Wiosną będziemy przecież walczyć o awans, a już w styczniu rozpoczną się długie przygotowania. Grudzień to jedyny czas na odpoczynek i jedyny okres, kiedy można spędzić trochę więcej czasu z rodziną i najbliższymi.
— Wypoczywasz na miejscu, na kanapie, czy planujesz jakieś zimowe wyjazdy?
— Nie. Jestem cały czas na miejscu, bo - tak jak mówię - to czas dla bliskich i dla rodziny. Zaraz po zakończeniu rundy byłem tylko u brata i jego żony w Trójmieście, a teraz odpoczywamy i relaksujemy się z dziewczyną głównie w domu. Często wpadam też do rodziców, których - choć mieszkają w Olsztynie - rzadko odwiedzam w trakcie rozgrywek. Za to wycieczek żadnych nie planuję. Sylwia (dziewczyna Krzysztofa — przyp. red.) ma teraz sporo pracy na uczelni, więc raczej siedzimy w domu. Nie to, żebym był jakimś wielkim domatorem, ale jestem przywiązany do Olsztyna, a poza tym zbliżają się święta. Nie bardzo wyobrażam sobie, żebym miał gdzieś teraz wyjeżdżać.
— Rozumiem, że jak dziewczyna wraca z zajęć to ma gotowy obiad i tak dalej...
— No jasne (śmiech)! A tak serio - można powiedzieć, że rzeczywiście trochę tak jest. Wstaję rano, bo jednak człowiek przez cały rok od spania się odzwyczaił, i naprawdę staram się coś robić. Tak jak powiedziałem, dziewczyna ma teraz sporo nauki, więc staram się brać na siebie obowiązki domowe - wyjdę z psem, przygotuję obiad, zrobię zakupy... Kurczę, tak patrzę, że dobrze ze mną ma (śmiech).
— A meczyki jakieś oglądasz, czy w ogóle odpoczywasz od piłki?
— Tak, tak, oczywiście, że oglądam. Zawsze lubię obejrzeć dobry meczyk w telewizji. Liga Europejska, Liga Mistrzów, liga polska i ligi europejskie - wszystko się przecież kręci. Jak każdy kibic czekam już na weekendowe Gran Derbi. Wiadomo przecież, że w życiu są rzeczy ważne, ale piłka jest najważniejsza (śmiech).
— Przeżyłeś ostatnią porażkę ManU i ich odpadnięcie z Ligi Mistrzów?
— Powiem Ci, że nie jestem jakimś wielkim fanem Manchesteru, choć na pewno ich lubię. Szkoda, że taka firma odpadła. Mieli przecież bardzo udany początek sezonu i trochę dziwne, że potem tak mocno spuścili z tonu. No, ale taki jest urok piłki.
— Nie dobija Cię, że przed Tobą i kolegami trzy miesiące bez ligowego grania?
— Coś w tym jest... To długi okres bez piłki, ale powiem Ci, że jak mija Nowy Rok, to zaczynają się obozy, treningi i wszystko szybko mija. Choć przygotowania to na pewno trudny okres. Mrozy, bieganie i tak dalej - trzeba się przygotować na... schodzenie paznokcia z dużego palucha... Tak, schodzenie paznokcia to zimą norma (śmiech). A tak serio - nie ma co się rozczulać. Wiosną czeka nas 12 meczów i jest naprawdę duża szansa na awans. Szczerze powiem, że już jestem podekscytowany i jak o tym myślę, to czuję lekką adrenalinkę.
— W sumie dobrze, że to już nie czasy biegania zimą po górach...
— No tak. Trener Kaczmarek aplikuje nam solidne treningi od dłuższego czasu i na pewno ma nowoczesne metody treningowe. Tak szczerze mówiąc, jedyne czego się obawiamy to przeciążenia od ciągłych treningów na sztucznej nawierzchni. Ale kilka takich obozów z bieganiem po górach i zaspach przeżyłem. Tak... Taki stary dobry radziecki styl. Dobrze, że tamte czasy są już za nami. Ale w sumie to nieodległe wspomnienia. Pamiętam taki obóz, w Polanicy Zdrój chyba, kiedy wzięliśmy na obóz dziewięć czy dziesięć piłek i biegaliśmy tak, że... rzygaliśmy za drzewami. To było jeszcze w Janikowie. Dobrze ten obóz zapamiętałem, bo zaraz potem zerwałem więzadła krzyżowe w kolanie.
— Znasz kogoś, kto lubi te zimowe przygotwania?
— Oj, chyba nie (śmiech). Chyba w ogóle takiego nie ma, choć nie da się ukryć, że warunki do trenowania zimą są coraz lepsze i przez większość okresu przygotowawczego trenuje się teraz z piłkami. Przynajmniej w Olsztynie. Dwa lata temu, jak poszedłem do tej Freskovity, dojeżdżaliśmy do boiska treningowego w lesie po 15 km. I nawet pół biedy zaspy, ale droga była taka, że połowa chłopaków lądowała wtedy w rowach. Mieliśmy też też taki fajny obóz w Ciechocinku, gdzie okazało się, że na miejscu... w ogóle nie ma boiska treningowego. Nie wiem, jak to załatwiali, pewnie mleczarnia miała jakieś znajomości w uzdrowiskowej miejscowości. Fakt był taki, że jak nie było boiska to trener zarządził bieganie. I biegaliśmy sobie przez dziesięć dni, w zaspach po kolana. Jak wróciłem do domu, to rodzice i dziewczyna mnie nie poznali, bo ważyłem z 72 kilo, tyle co na komunię (śmiech). Mówię Ci, po prostu zniknęliśmy z "Pawlikiem" w dziesięć dni ze zdjęć! Szósta rano, sroga zima, a trener z Czech robi pobudkę i mówi: "Nie ma problema, nie ma problema. Trzeba biegać!". Tak się śmieję, że siła z tego obozu trzyma mnie jeszcze do dziś. A "Pawlik" się śmiał, że tak odmroził sobie paluchy, że puściły mu dopiero na majówkę (śmiech).
— Dobre (śmiech). A powiedz mi, te wszystkie przymiarki transferowe, zainteresowanie klubów Ekstraklasy Twoją osobą i tak dalej. Było coś na rzeczy?
— To raczej pogłoski i niezobowiązujące przymiarki. Było coś o tym Ruchu, były jakieś zapytania z Widzewa, ale wszystko bardzo mało konkretne i uznałem, że nie ma sensu zaprzątać sobie tym głowy. Do mnie nikt osobiście nie dzwonił, a tułać się po testach i wciskać się na siłę nie ma sensu. Chcę spokojnie odpocząć i zmobilizować się jeszcze bardziej przed ważną wiosną.
— Pewnie gdybyś był z pięć lat młodszy, to by Cię rozchwytywano...
— Nie myślę w ten sposób, bo popadłbym w depresję. A serio - był taki okres, jeszcze w Janikowie, kiedy naprawdę fajnie grałem i też strzeliłem koło 10 bramek. Coś się wokół mnie wtedy działo i myślałem, że jakoś ciekawie się to wtedy potoczy. No, ale coś nie wyszło. Nie ma już co tego rozpamiętywać. Wróciłem do Olsztyna, gdzie chciałem coś udowodnić i pokazać, że na coś mnie jeszcze w tej piłce stać. Swoje pokazałem i myślę, że jeszcze pokażę. Jestem jeszcze w niezłym piłkarskim wieku i nie myślę o tym co było albo mogłoby być. To nie ma sensu.
— Myślisz, że wiosna może być w Twoim wykonaniu tak dobra jak jesień?
— Też właśnie o tym myślałem. Ostatniej wiosny grało mi się dobrze. Wywalczyłem sobie miejsce w składzie i z gry byłem naprawdę zadowolony. Ciągle słyszałem jednak, że "OKS nie ma prawdziwego napastnika" i muszę powiedzieć, że mocno mnie to gryzło. Teraz jest inaczej, bo człowiek zbudował sobie pewien kredyt zaufania i żadnej blokady nie ma. Mamy o co z chłopakami walczyć i to jest bardzo motywujące. Liczę, że wiosną nie damy plamy. A ja? Powalczę o koronę króla strzelców!
— Myślisz, że trener Kaczmarek już się do Ciebie przekonał?
— Myślę, że zbudowałem sobie u niego kredyt zaufania. Długo na to pracowałem i nie ukrywam, że wcześniej bolało mnie, że wszędzie pojawiały się głosy, że brakuje nam prawdziwego napastnika. Chciałem coś udowodnić i myślę, że udowodniłem. Bez wsparcia najbliższych i narzeczonej byłoby trudno, ale to już nie ten wiek, żeby się załamywać.
— Niektórzy pewnie nie pamiętają, ale ten sezon zaczynałeś przecież na ławie!
— Tak. Miałem przez to lekką zadrę i rozpierała mnie chęć udowodnienia, że stać mnie na pierwszy skład. W pierwszych kolejkach trener konsekwentnie stawiał na "Pawlika", ale przyplątała mu się kontuzja. Szkoda, że wskoczyłem na konia przez uraz kolegi, ale cieszę się, że z tego konia nie spadłem. Sporo pomogła mi na pewno dobra gra skrzydłowych, szczególnie Łukasza Suchockiego, który ma za sobą bardzo dobrą rundę. Zresztą pochwały należą się dla całego zespołu, bo w każdym meczu pracowaliśmy na wynik wspólnie i byliśmy drużyną.
— Powiedz szczerze, czujecie presję związaną z walką o awans? Nikomu już nie chce się oglądać w Olsztynie II ligi.
— Tak, czujemy to. Ale to cieszy, bo przecież o to w tym wszystkim chodzi. Rozpoczynając rundę nie byliśmy pewni, czy będzie nas stać na walkę o najwyższe cele. Odszedł przecież "Kowal" (Jakub Kowalski — przyp. red.), odszedł Michał Renusz, a do klubu dużego ruchu transferowego nie było. Stworzyliśmy jednak fajną atmosferę i, mimo wszystko, w każdym meczu walczyliśmy. Początek był oczywiście fatalny, ale to nas nie załamało, tylko wzmocniło. Powiem szczerze, że przyzwyczailiśmy się już do presji. Ponadto w czasie rundy mobilizowała nas dodatkowo niejasna, przez pewien czas, sytuacja w klubie. Pewnie, że nie było łatwo myśleć wtedy tylko o piłce, ale wiedzieliśmy, że dobre wyniki mogą w tym wszystkim pomóc. Teraz mamy w lidze pole position i to inni muszą nas gonić (śmiech).
— Ta atmosfera w szatni naprawdę jest taka dobra?
— Tak. Naprawdę mamy taką drużynę, w której nikt nie narzeka. Nawet po ostatnim meczu potrafiliśmy się fajnie zmobilizować i wybrać na wspólną kolację. Fajnie to wyszło, bo postanowiliśmy, że tak samo się wszyscy ubierzemy i nikt nie zawiódł (śmiech). Zresztą ciągle się gdzieś spotykamy we wspólnym gronie, a w szatni cały czas jest mnóstwo śmiechu. Naprawdę niewiele nam brakuje. Ważne tylko, by wiosną udało się otrzymać dobrą formę sportową, bo wiadomo, że atmosferę robią przede wszystkim wyniki.
— No, a czego Wam Twoim zdaniem brakuje, żeby grać w I lidze?
— Stadionu! Chyba tego najbardziej. Lubimy grać u siebie i widać, że służy nam ten stary dobry obiekt; grając jednak ostatni mecz jesieni w Ostródzie mieliśmy taką ogromną chęć przeniesienia tego stadionu do Olsztyna. Do tego baza treningowa, siłownia oraz odnowa na miejscu i czulibyśmy się już jak w pełni profesjonalna drużyna. To byłby komfort, przy którym my i sztab szkoleniowy moglibyśmy się skupić tylko i wyłącznie na piłce. Czasem jedzie się gdzieś do Siedlec czy Puław i aż zazdrość człowieka bierze, że takie miasteczka mają takie obiekty, a u nas wciąż stadion, który pamięta dożynki...
Rozmawiał Piotr Gajewski
ole 2011-12-11 12:56:59 (user-***-***-***-***.play-internet.pl) #11728 0:0 zgłoś
a sisiorakowcom żal dupę ściska że my walczymy o 1 ligę a wy żeby nie spaść z II, żal mi was i waszych zakompleksionych durnych łbów, DUMĄ WARMII JEST!!! TYLKO STOMIL OKS!!!
heh 2011-12-11 12:45:12 (***.olsztyn.vectranet.pl) #11727 0:0 zgłoś
Biedniej niż w Iławie to się uśmiałem. :) Psy szczekają karawana jedzie dalej.
Paparazzi 2011-12-11 08:40:46 (***-***-***-***.dynamic.chello.pl) #11726 0:0 zgłoś
Zgadzam się z przedmówcami, stadion mamy stary, ale na 1 ligę licencję dostaniemy. Jednak bez wątpienie NOWY STADION dla Dumy Warmii i Mazur. Dołączam się do gratulacji i pozdrowień dla Naczelnego. Panie Piotrze wielkie brawa, oby tak dalej. Ave Stomil!
... 2011-12-11 00:32:06 (***.***.***.***) #11724 0:0 zgłoś
Napinacz z Iławy...zamknij ryj...i won stąd. Nie napinaj sie tak bo żyłka Ci pęknie. Nikt nie pisze nic o Jezioraku to ty tez nie pisz o Stomilu. Wypad dzieciak
Przem IKS 2011-12-10 21:42:47 (host-***-***-***-***.dynamic.mm.pl) #11723 0:0 zgłoś
Nie łudźcie się gumiaki i tak nie wejdziecie do pierwszej ligii:)....!!! U Was jest jeszcze większa bieda niż w Iławie!!! A wasz stadion to co to jest?? możecie na nim kozy wypasać, a nie grać mecze pierwszoligowe. hehe... no możecie zawsze rozgrywać mecze u waszych braci w Ostródzie...(śmiech). Zawsze był i jest tylko IKS!!!
m1k3l [S] 2011-12-10 17:02:00 (host-***-***-***-***.olsztyn.mm.pl) #11719 0:0 zgłoś
Rewelacyjna robota calej redakcji! A Kinio ewidentnie w koncu pokazuje to co naprawde potrafi i to cieszy! Oby wiosna byla udana jak 2 ostatnie dla Stomilu!
.... 2011-12-10 10:48:33 (router.abp.pl) #11715 0:0 zgłoś
no bystry chłopak. Dobrze się czyta
hcg 2011-12-10 09:21:39 (***-***-***-***.adsl.inetia.pl) #11714 0:0 zgłoś
dołączam się do gratulacji za portal i ciekawe artykuły, jestem tu kilka razy dziennie i zawsze znajdzie się coś ciekawego. a może udałoby się jakieś "wyniki na żywo" od następnej rundy? :) pozdrawiam
kato 2011-12-10 07:14:22 (host-***-***-***-***.dynamic.mm.pl) #11713 0:0 zgłoś
swietny wywiad z inteligentnym czlowiekiem.
Niekryty krytyk 2011-12-09 23:35:50 (bko***.neoplus.adsl.tpnet.pl) #11711 0:0 zgłoś
Panie Piotrze G. - wielkie, ale to wielkie brawa za całokształt pracy, motywację, wciąż nowe artykuły, wywiady, za ogólne prowadzenie strony, ciągłe uaktualnienia itp. Oby tylko się to ,,nie spompowało", bo przyjemnie się tu czyta o naszych skromnych, Warmińsko-Mazurskich progach. Dziękujemy i gratulację!
ozo do ... 2011-12-09 22:51:51 (host-***-***-***-***.olsztyn.mm.pl) #11708 0:0 zgłoś
Przejdź się po tym stadionie jak nie ma ludzi. Jak tam smutno. Jak tam brudno. Jaki tam syf! Nie można na nim normalnie trenować. Bo co to jest 1 trening na tydzień? Chłopaki muszą napieprzać na Dajtkach. Rezerwy muszą jeździć gdzie indziej bo nie można dwóch spotkań zagrać podrząd. Ja z tym stadionem też mam piękne wspomnienia. Będzie mi go strasznie żal... no ale trzeba iść do przodu. NOWY STADION DLA OLSZTYNA!
PG 2011-12-09 22:46:23 (public-gprs***.centertel.pl) #11707 0:0 zgłoś
@... : To prawda. Stadion spełnia wymogi i z pewnością po awansie klub będzie grać właśnie na nim. Ostróda wchodzi w grę tylko w przypadku rozpoczęcia budowy w Olsztynie nowego obiektu.
stevie wonder:) 2011-12-09 22:24:09 (dynamic-***-***-***-***.ssp.dialog.net.pl) #11705 0:0 zgłoś
odpoczywaj i dbaj o żabe:)
... 2011-12-09 22:15:35 (***.olsztyn.vectranet.pl) #11704 0:0 zgłoś
Już widzę oczami wyobraźni wmawianie po ewentualnym awansie ludziom, że stadion nie nadaję się na grę w I lidze byle tylko grać w Ostródzie... Bez przesady z tymi zachwytami. Stadion mamy stary, zaniedbany ale nie jest aż taki dramatyczny jak wszyscy mówią. Z łatwością można by na nim grać zaplecze ekstraklasy.