Damian Szuprytowski wrócił do elbląskiej Olimpii. Specjalnie dla dwadozera.pl opowiedział o swoich problemach i nadziejach przed rundą rewanżową w drugiej lidze.
- Czy nie było dla ciebie lepszych ofert? Pytam, bo zamieniłeś walkę o awans na zaplecze Lotto Ekstraklasy na bój o utrzymanie.
- Owszem były zapytania z pierwszej ligi. Jednak na dwa tygodnie przed rozpoczęciem rundy rewanżowej nie chciałem podejmować niepewnych decyzji. Gdy tylko pojawiła się propozycja z Olimpii Elbląg, zdecydowałem się tutaj wrócić. Wszystkich tu znam, dobrze się tutaj czuję i nie będę potrzebował czasu na aklimatyzację. Myślę, że pomogę drużynie w utrzymaniu w drugiej lidze.
- Może zdecydował sentyment do tego klubu, czy raczej myśl, że w Olimpii będzie łatwiej o grę w pierwszym składzie?
- W Olimpii nikt nie gwarantuje mi gry w pierwszym składzie. Byłem od razu zdecydowany na grę w elbląskiej drużynie, gdy tylko pojawiła się szansa transferu, jednocześnie nie chciałem grać w innych drugoligowych klubach. Oprócz tego chciałem być blisko domu. Przed transferem rozmawiałem jeszcze z Mateuszem Szmydtem i Kuba Bojasem, którzy namawiali mnie na ten ruch. Rzecz jasna skonsultowałem się również z rodziną i wówczas podjąłem decyzję, że będę grał w Olimpii, gdzie będę się dobrze czuł.
- W Radomiaku byłeś zawodnikiem podstawowego składu. Co się w zasadzie stało, że po prostu trener z ciebie zrezygnował?
- Przez pierwsze pół roku po transferze pokazywałem fatalną dyspozycję. Byłem przerzucany z pozycji na pozycje. Mogłem dać od siebie więcej jakości na boisku. Ogółem cały zespół wówczas nie zrealizował celu jakim był awans. Przed kolejnym sezonem przyszedł nowy trener, z nową wizją i zawodnikami jednak potrafiłem wywalczyć sobie pierwszy skład. Strzelałem bramki, asystowałem, ale potem przytrafiła mi się kontuzja pachwiny, a na dodatek złamałem palec u ręki. W kolejnych spotkaniach drużyna miała dobrą passę, trener nie chciał niczego zmieniać. Dziwne jednak, że nie powiedziano mi w grudniu, że muszę sobie szukać nowego klubu, ale nie mam do nikogo pretensji. Trzeba to przyjąć na klatę i dalej walczyć o swoje. Gdy latem byłem zdrowy, dobrze przygotowany to pokazałem, że jestem bardzo dobrym zawodnikiem i mogę stanowić o sile tego zespołu. Chcę pomóc w utrzymaniu Olimpii a potem zobaczymy co będzie dalej.
- Czy zmiana trenera w Radomiu wpłynęła na twoją sytuację?
- Myślę, że tak. W przypadku awansu byłbym chyba w zupełnie innym miejscu. Jednak taka jest piłka, trener Dariusz Banasik postawił na innych zawodników. Bronią go rezultaty i nie ma się do czego przyczepić. W Radomiu jest klimat do dużej piłki, na trybunach jest regularnie mnóstwo kibiców. Radomiak w tym sezonie powinien osiągnąć cel, w postaci awansu, ponieważ ma mocną drużynę. Mam nadzieję, że nie powtórzy się sytuacja z poprzedniego sezonu.
- Wracasz do zupełnie innej Olimpii, jakie wrażenia po pierwszych dniach?
- W drużynie została tylko garstka tamtych chłopaków. Na pewno wrażenie robi nowy budynek klubowy czy oświetlenie boiska, dlatego tym bardziej nie mogę się doczekać, gdy ponownie tutaj zagram. Naszym celem jest utrzymanie, w każdym meczu musimy dawać z siebie 120%. Może braknąć umiejętności, ale nie może zabraknąć woli walki.
- Transfer do Radomiaka był dla ciebie nagrodą, za najlepszą rundę w dotychczasowej przygodzie z piłką czy trampoliną do jeszcze silniejszego klubu?
- Po tamtej rundzie były zapytania z pierwszej ligi, ale jeżeli trener Jerzy Cyrak dzwonił i chciał mnie w swojej drużynie to zdecydowałem się na transfer do tego klubu. Pomógł fakt, że znałem kilku chłopaków z tego zespołu, a oprócz tego wiedziałem, że ta liga nie jest mi obca. Wydawało się, że za pół roku będę występować w pierwszej lidze na nowym radomskim stadionie i to mnie przekonało.
- A co chciałbyś jeszcze osiągnąć w piłce?
- Jeszcze chwila i będę miał 30 urodziny, ale chciałbym posmakować występów w pierwszej lidze. Były epizody w kilku klubach jednak po transferze do Radomiaka wydawało mi się, że wywalczymy awans i będę wiodącą postacią tego zespołu. Jednak teraz gram dla Olimpii. W Radomiu będą na mnie spoglądać, oceniać moją formę, ale teraz koncentruję się na Elblągu i chcę pokazać, że nie zapomniałem jak się gra w piłkę. Głównym celem jest jednak utrzymanie, bo nie wyobrażam sobie, aby Olimpia spadła z poziomu centralnego.
- Kolega z dawnej szatni Olimpii Kacper Tułowiecki poprosił abym zapytał jak regenerujesz się po meczach.
- Haha! Pamiętam, że u trenera Adama Borosa po sobotnich meczach był niedzielny basen i… tego się trzymajmy.
Rozmawiał Michał Libuda
Artykuł nie został jeszcze skomentowany - możesz być pierwszą osobą!