Bartek Grygorowicz, czyli piłkarz, który przesiadł się do rajdówki

Przy okazji prologu Rajdu Warmińskiego rozmawialiśmy z Bartkiem Grygorowiczem, byłym bramkarzem m.in. Stomilu Olsztyn, który od pewnego czasu próbuje swoich sił w rajdach samochodowych.

- Przypomnij się olsztyńskim i nie tylko kibicom…

- Bartek Grygorowicz, były golkiper "Dumy Warmii" (Stomil Olsztyn - red.), a dzisiaj w nieco innej roli na stadionie Stomilu.

- Jak ci się podoba prolog?

- Były małe przygody, Hołek uderzył w bandę. To już chyba taka tradycja, że przynajmniej jeden, rok w rok musi tu jakieś przęsło ogrodzenia dać do naprawy (śmiech - red.). A jeśli chodzi o mnie, to dużo zabawy. Opony zdecydowanie przystosowane do zabawy, jeśli chodzi o tą nawierzchnię i fajnie. Czekam na drugi dzień, bo jest rajd właściwy i to jest jakby cel, żeby śmigać po szutrach a tutaj to taka przygrywka.

- Jakie masz cele na ten rajd?

- Ja startuję w Super KJS –ie czyli można powiedzieć, że w drugiej lidze, jeśli chodzi o rajdy. Nie mam licencji, dopiero się o nią staram. To są moje pierwsze kroki w poważnym ściganiu na takim poziomie, czyli mam nadzieję, że będzie meta a jeśli uda się coś więcej to tylko lepiej. Zobaczymy.

- Samochód widzę ten co zawsze (niebieskie Subaru - red.) czy zmieniłeś auto a został tylko kolor, który lubisz?

- Ten kolor rzeczywiście lubię, ale auto jest nieco inne. Zostało świeżo zbudowane. Wcześniej była ta sama buda, ale jest inaczej jeśli chodzi o podzespoły, silnik, napędy itd. Wygląda z zewnątrz podobnie, ale to co najważniejsze zostało zmienione.

- Czyli dysponujesz lepszym sprzętem?

- Jest to lepszy sprzęt, ale jest to auto w zupełności seryjne. Jest to wersja którą Subaru przygotowało i wypuszczało z seryjnej produkcji z przeznaczeniem do budowy aut rajdowych. Można powiedzie , że jest to najwyższa półka jeśli chodzi o ten model seryjnego Subaru.

- Grasz jeszcze?

- W piłkę gram, oczywiście. To jest druga moja pasja obok rajdów albo rajdy obok piłki, to akurat ciężko stwierdzić (śmiech-red.). Staram się ruszać gdzieś tam amatorsko, w playarenie na przykład gram z chłopakami , z którymi tez kiedyś trenowałem w Stomilu i nie tylko. Jest fajna paczka, może na razie nie mamy pierwszego miejsca, ale jedziemy na mistrzostwa makroregionu do Ostródy, także z piłka kontakt jest stale utrzymywany.

- Karierę zawodniczą skończyłeś?

- Byłem w Danii, tam nie grałem. Potem był jakiś epizod w Pasymiu, gdzie "Cinek" (Marcin Wincel - red.) namówił mnie do grania przez pół roku. Skończyło się to moja kontuzją, niestety tak to jest po powrotach i więcej z piłką na poziomie ligowym do czynienia nie miałem. Czysta rekreacja, sama przyjemność.

- Wielu kibiców żałowało, że zrezygnowałeś z jednej miłości na rzecz drugiej miłości…

- Troszkę to właśnie tak było. To był okres gdy kupiłem swoje pierwsze Subaru i zacząłem myśleć o jakiś tam rajdach. Było to jeszcze na dużo niższym poziomie niż obecnie. Był to jeden z argumentów, na pewno nie kluczowy bo było ich kilka, żeby jednak z piłką się rozstać. Cóż, takie życie.

- Nie żałujesz?

- Ciężko stwierdzić… To co teraz robię, na pewno mi to wynagradza i w ten sposób można powiedzieć, że nie żałuję. Z drugiej strony, może gdybym dalej trenował, kariera potoczyłaby się inaczej, nigdy nie wiadomo. Ciężko tak jednoznacznie odpowiedzieć. Z jednej strony żałuję, z drugiej nie żałuję.

- Może miałbyś okazję zagrać przy jupiterach na stadionie Stomilu?

- To byłoby coś fajnego. Fajnie by było tez ten prolog rozegrać przy jupiterach, choć podejrzewam, że licznik nieźle by tu bił przy włączonych światłach (śmiech - red.). Ale zagrać na stadionie domowym , w końcu przy jupiterach, po tylu latach, to była by duża przyjemność i wielka radocha.

Rozmawiał Kyn