Na boisku gole strzelali piłkarze, a za pomysł na grę odpowiadali trenerzy. Swoją cegiełkę do sobotniego triumfu Stomilu Olsztyn nad Cracovią dołożyli jednak również szefowie klubu, którzy, wzorem najlepszych klubów na świecie, przed trudnym meczem zaaplikowali piłkarzom trening... mentalny.
Piłkarze Stomilu tonują nastroje i mówią, że na razie to tylko jeden mecz. Euforii po efektownej wygranej z Cracovią Kraków trudno się jednak dziwić. W Wielką Sobotę Stomil podejmował w Ostródzie lidera I ligi i pokonał drużynę z Krakowa aż 3:0. To pierwsze zwycięstwo olsztynian od 6 października, więc przełamanie wypadło nadzwyczaj efektownie. I nic dziwnego, że od razu pojawiło się pytanie: Dlaczego? Oczywiście swoje zrobili piłkarze i trenerzy, a wsparciem dla zawodników był bez wątpienia gorący doping kibiców. Niewykluczone jednak, że swoją cegiełkę do sukcesu dołożyli również klubowi działacze, organizując graczom Stomilu trening... mentalny.
— Czy to pomogło? Ja myślę, że tak — uważa Andrzej Biedrzycki, dyrektor sportowy, a w przeszłości wieloletni gracz Stomilu. — Moim zdaniem chłopcy gdzieś zatracili wiarę we własne umiejętności, możliwości i potencjał. Ten przeskok z II ligi na zaplecze Ekstraklasy zrobił jednak swoje. Po euforii spowodowanej awansem przyszło pasmo porażek i potem coraz trudniej było to w głowie poukładać. Teraz było widać, że ta wiara we własne możliwości i pewność siebie wróciły.
Przyczyn było wiele
Grzegorz Lech, najbardziej doświadczony zawodnik Stomilu, który ma za sobą grę m.in. w ekstraklasowej Koronie Kielce wsparcia trenerów mentalnych i psychologów sportowych nie przecenia. Jego zdaniem tego typu pomoc na pewno jednak nie zaszkodzi.
— Gdy grałem w Koronie nie mieliśmy na stałe psychologa sportowego, ale spotkania specjalistą od treningu mentalnego i motywacji — mówi "Lechu". — Co o tym myślę? Moim zdaniem na pewno takie wsparcie nie przeszkadza, a niekiedy rzeczywiście pomaga. Zresztą wystarczy, że pomogło to dwóm albo trzem z nas, a reszcie nie zaszkodziło i już jest pozytywny efekt.
Według niego zwycięstwo w meczu z Cracovią miało jednak więcej przyczyn.
— Paradoksalnie to był dla nas łatwy mecz. Mogliśmy rywala kontrować, na taki mecz nietrudno było się zmobilizować, a gra w Ostródzie podziałała na większość chłopaków korzystnie. Nie czuliśmy tam presji ciążącej na nas w Olsztynie — wyjaśnia rozgrywający olsztyńskiej drużyny.
To dopiero początek
W Stomilu postawiono na wariant dość nietypowy. O pomoc nie poproszono bowiem psychologa sportowego, ale psychiatrę Tomasza Cieślińskiego i Pawła Traczewskiego, dawniej znakomitego kanadyjkarza, a obecnie specjalistę od treningu indywidualnego.
— Nie chcemy robić z siebie bohaterów — podkreśla Traczewski. — Na razie mieliśmy sesję z zespołem, ale naszym zdaniem to kropla w morzu porzeb. Mam jednak nadzieję, że będzie to początek owocnej współpracy. Wspólnie z doktorem Cieśliński staramy się robić coś, co w Polsce jeszcze nie miało miejsca. To coś więcej niż psychologia sportu. Staramy się docierać do głębszych warstw umysłu.
Zdaniem Traczewskiego, trening mentalny, zupełnie niesłusznie, jest w Polsce lekceważony.
— A mózg trzeba trenować jak ciało. To właśnie od mózgu zależą granice fizycznych możliwości organizmu — podkreśla trener. I dodaje: — Chcemy przekonać sztab szkoleniowy Stomilu, że warto postawić na bardziej długofalową współpracę.
Wiele wskazuje na to, że tak właśnie będzie, bo...
- ...już teraz zakomunikowaliśmy władzom klubu, że chętnie będziemy tego typu zajęcia kontynuować - twierdzi Janusz Bucholc, kapitan Stomilu.
Piotr Gajewski
Artykuł nie został jeszcze skomentowany - możesz być pierwszą osobą!