Jaki tu spokój… Te słowa znanej wszystkim piosenki idealnie pasują do wstępu komentarza odnośnie...
Jaki jest sport numer jeden w Brazylii? Oczywiście… siatkówka. Bo piłka nożna jest tutaj religią!
Ten dowcip usłyszałem bardzo dawno temu, a o wiele wcześniej w mojej głowie narodził się plan, żeby kiedyś do tej Brazylii wyruszyć. Właściwie to, od kiedy pamiętam ten kraj mnie interesował i pociągał, no i trzeba przyznać, wszystko - jak zawsze - z powodu piłki.
Kiedy pierwszy raz zobaczyłem film o Pele, jego dzieciństwie, przegranym mundialu przez Canarinhos w 1950 roku oraz późniejszej drodze na szczyt, wiedziałem że prędzej, czy później muszę to zobaczyć na własne oczy. A że już tak mam, że jak się zawezmę, to raczej rzadko odpuszczam, to od ponad miesiąca mieszkam i pracuje w Fotralezie.
Jest to piąte co do wielkości miasto w Brazylii, które już za dwa lata będzie gościć uczestników Mundialu 2014. Pracuję w szkole (Colegio Daulia Bringel), bardzo blisko stadionu Castelao, który będzie areną mistrzostw świata, ale jest on poddawany rekonstrukcji, także nie można go zobaczyć od środka. Z zewnątrz prezentuje się okazale, ale nasze nowe stadiony w Polsce na pewno są nowocześniejsze. Poza tym, cała infrastruktura w tej metropolii na pewno odbiega od standardów europejskich, także nie mam obaw co do Euro 2012.
Sam projekt wymiany był możliwy dzięki organizacji AEISEC przy UWM i jest to swego rodzaju wymiana kulturalna, bo wraz z ludźmi którzy ze mną pracują, opowiadamy dzieciakom w szkole o różnych aspektach życia w naszych krajach, a ja oczywiście nie unikam porównań sportowych, szczególnie w perspektywie Euro 2012, które już za chwilę.
Ale wracając do futbolu… W samej Fortalezie są dwa duże kluby piłkarskie - Fortaleza EC i Ceara SC. Do tego dochodzi mniej znaczący Ferrioviario AC, którego wychowankiem jest jednak słynny Mario Jardel. Fortaleza EC i Ceara S.C. toczą ze sobą świętą wojnę, jak to zawsze bywa w miastach gdzie istnieją dwa znaczące kluby. A że mieszkam z ludźmi, którzy są zagorzałymi fanatykami Fortalezy, to mam zakaz chodzenia na mecze Ceary ;) Zresztą tych okazji do oglądania meczów na żywo na razie nie było za dużo, bo Campeonato Brasileiro (liga krajowa) dopiero wystartowało, a na derby w Campeonato Cearense (liga stanowa) ciężko było dostać bilety. Poza tym, to trochę niebezpieczne - iść wtedy na stadion; bo wojna trwa nie na żarty. Udało mi się jednak wybrać na Copa do Brasil (Puchar Brazylii) pomiędzy Fortalezą, a Gremio Porto Alegre, który zakończył się wygraną drużyny z południa Brazylii 2:0. Jednak wynik był do przewidzenia, bo Gremio gra w Campeonato seria A (odpowiednik Ekstraklasy), a Fortaleza występuje na trzecim poziomie rozgrywek, jak do niedawna Stomil ;) Sam mecz był jednak interesujący, choćby ze względu na porównanie poziomów z polską ligą. I muszę przyznać, że niestety, przegrywamy to porównanie, chociaż trochę inaczej się tu gra w piłkę. Wszyscy dobrze wyszkoleni technicznie, ale zdecydowanie słabiej z taktyką i przygotowaniem motorycznym. No i zdecydowanie większa „wycinka”, taki trochę Puchar Narodów Afryki ;) Nie było zresztą aż tak wyraźnie widać różnicy w poziomie pomiędzy oboma zespołami, a wygraną Gremio zapewnił jeden zawodnik, Boliwijczyk, który w przeszłości grał w Szachtarze Donieck - Marcelo Mrtins Moreno. Samą grę ciężko jakoś specjalnie opisać, bo nie było to najlepsze spotkanie jakie w życiu widziałem, ale za to atmosfera na trybunach jest zupełnie inna niż w Europie. W ogóle to nie mogliśmy dostać biletów na ten mecz na normalny sektor, więc kupiliśmy dzięki znajomym na sektor gości… Na meczu okazało się, że na taki pomysł wpadło więcej osób, więc sektor przyjezdnych był mniej więcej podzielony na pół. Gdzieś tak od 20 minuty wszyscy zorientowali się, co się dzieje i atmosfera zrobiła się jeszcze bardziej gorąca. A było ze 30 stopni... Na szczęście szybko zorientowała się też policja i oddzieliła nas kordonem od fanatyków Gremio. Muszę przyznać, że dawno się tak nie spociłem jak wtedy, bo policja na stadionie chodzi tu normalnie z ostrą bronią i to taką, jaką widziałem ostatnio w Rambo III jak powtarzali na Polsacie! Generalnie skończyło się szczęśliwie, mimo porażki w meczu. Zdjęć niestety nie porobiłem, bo aparatu nie noszę ze sobą, żeby nie pozować na Gringo ;).
Generalnie to prawda, że futbol jest tutaj bardzo ważny, ale… tak jest chyba na całym świecie. Tutaj oczywiście wszyscy się w orientują, a mecz jest to zawsze święto, ale nie widać specjalnej różnicy w porównaniu z Europą. Na pewno za to więcej ludzi gra tutaj w piłkę na co dzień, bo widać to, serio, na każdej ulicy i plaży. Temu, że Brazylijczycy są „od zawsze” tacy dobrzy sprzyja na pewno klimat, ich naturalna chęć do ruchu oraz wielka mieszanka genów z całego świata. Zatem o przyszłość swojej piłki Brazylijczycy mogą być raczej spokojni i nie muszą tworzyć żadnych systemów szkolenia albo budować infrastruktury. Bo talentów zawsze będą mieli pod dostatkiem.
Żet*
P.S. Gratulacje dla Stomilu za awans! W końcu, po tylu latach… :)
*Grzegorz Żytkiewicz, były piłkarz m.in. Stomilu Olsztyn i Mrągowii Mrągowo, wiosną trener Tęczy Biskupiec.
suchary.pl 2012-06-10 20:09:45 (***.olsztyn.vectranet.pl) #19712 0:0 zgłoś
hahahahah