forBet promocja

Rozmowa - II liga

R. Tunkiewicz: Spokojny ze mnie gość

2012-04-21 21:13:14 Robert Tunkiewicz, Stomil Olsztyn

"Tunek" nie boi się boiskowej walki. Fot. Artur Szczepański

- Są przecież mecze, że muszę łatać dziury i biegać, w pewnym sensie, za kogoś. Zdaję sobie z tego sprawę, dlatego nad sobą pracuję – mówi Robert Tunkiewicz, defensywny pomocnik Stomilu Olsztyn, który niedawno skończył 22 lata.

- Za Wami trudny mecz z Puszczą, a przed Wami spotkanie z Pelikanem. Dla Ciebie ostatni mecz był całkiem niezły – dość wspomnieć, że to właśnie Twój przerzut uruchomił z prawej strony Łukasza Suchockiego, po którego podaniu padł gol na 1:0.

- No tak, to było moje zagranie, „Suchy” się dobrze zachował, dograł i padł gol. To było dokładnie to, co ćwiczymy na treningach, czyli akcja oskrzydlająca, dośrodkowanie i wykończenie do bramki. W tym przypadku wyszło to idealnie.

- Po ostatnim spotkaniu powiedzieliście sobie w szatni: „No, to już mamy I ligę – pozamiatane!”?

- Nie, na pewno…

- …tylko mów serio!

- Poważnie. To zwycięstwo bardzo nas przybliżyło, bo mamy już osiem punków przewagi nad Puszczą. Zarówno oni, jak i inne zespoły są jednak w stanie wygrać większość spotkań, a może nawet wszystkie mecze, które im pozostały. Do Łowicza musimy więc jechać po zwycięstwo, a nie po remis. Nie możemy za bardzo kalkulować.

- Mimo niezłych wyników Wasza gra wiosną nie zachwyca i często wychodzicie na „sztywnych nogach”. To efekt presji? Gdyby nie było „czerwieni” dla Puszczy, spotkanie – mimo że wygrane 4:1 – mogło się bardzo różnie ułożyć. Na wyjazdach natomiast tracicie kilkadziesiąt procent wartości.

- To prawda. Puszcza wyszła bardzo ofensywnie i agresywnie, i tym na pewno nas trochę zaskoczyła. Ciekawe tylko, czy wytrzymaliby u nas cały mecz w takim tempie. Od początku szli przecież na maksa. A co do naszych wyjazdów, myślę, że jednak lepiej radzimy sobie, gdy wychodzimy w pressingu, dość agresywnie. Na wyjazdach natomiast, gdzieś podświadomie, jest przede wszystkim chęć niestracenia bramki. To jest trochę zgubne i musimy trochę popracować, by na wyjazdach zacząć grać tak, jak u siebie.

- Dobra, a jak to jest z Tobą? Jeszcze niedawno wszyscy malkontenci mówili: „Tunek skończy wiek młodzieżowca i przestanie grać”. Tymczasem młodzieżowcem już nie jesteś, bo niedawno skończyłeś 22 lata, a cały czas grasz w pierwszym.

- No nie wiem, jak to jest (śmiech). Jak ludzie uważają, tak niech mówią. Nie za bardzo przejmuję się takimi opiniami. Chcę po prostu grać w piłkę jak najlepiej. Może nie jestem gwiazdą zespołu, nie strzelam bramek i nie czaruję dryblingami, ale nie taką mam rolę.

- Jechanie po Tobie w necie przez niektórych „znawców” w ogóle Cię nie rusza?

- Bardziej liczy się dla mnie opinia ludzi, którzy na piłce znają się trochę lepiej ode mnie – na przykład trenerów czy kolegów z zespołu. A jak ktoś wyraża opinię w komentarzach czy na forum, będąc na dodatek anonimowym, często wypisuje głupoty z zawiści lub niewiedzy.

- Jesteś takim typem boiskowego robotnika i człowieka od czarnej roboty. Wzorowałeś się kiedyś na jakimś zawodniku?

- Moim idolem, choć to może przesadne słowo, był zawsze Steven Gerrard, choć nie da się ukryć, że najlepsze lata ma już chyba za sobą. Na jego grę zawsze przyjemnie mi się patrzyło i, gdy oglądałem mecze Liverpoolu, zawsze zwracałem uwagę przede wszystkim na niego. Poza tym muszę wymienić duet Iniesta – Xavi, bo oni powinni być wzorem dla każdego pomocnika – radzą sobie w każdych warunkach i niezależnie od przeciwnika, boiska czy wyniku, grają zawsze tak samo.

- Tylko, że oni jednak strzelają gole, a Ty wyjątkowo rzadko. I to, mimo że masz niezłe pociągnięcie. Dlaczego tak rzadko z niego korzystasz?

- Nie wiem, z czego to wynika. Staram się nad tym pracować coraz więcej, ale wydaje mi się, że później w meczu po prostu za rzadko dochodzę do takich sytuacji, by móc oddać strzał. Na pewno będę jednak dalej nad tym pracować.

- Niektórzy zarzucają Ci, że grasz zbyt schematycznie. Rzeczywiście przykładasz dużą wagę do taktyki?

- Tak, przykładam do założeń i rozwiązań taktycznych bardzo dużą wagę, bo na boisku - szczególnie w środku pola, gdzie jest duża presja i często są tylko ułamki sekundy na decyzję – gra się tak naprawdę takimi „automatami”, które są wyćwiczone na treningach. Jeśli tego nie ma, piłkę odbiera przeciwnik. Z kolei podejmowanie przeze mnie, jako defensywnego pomocnika, dryblingów byłoby ryzykowne, bo w przypadku straty od razu jest bardzo groźna, bramkowa często, kontra. Dlatego też te schematy są bardzo ważne.

- Kilka miesięcy temu miałeś przerwę w treningach spowodowaną złymi wynikami badań. Z tego, co pamiętam, chodziło o problemy kardiologiczne. Wszystko jest już okej, czy przed startem rundy przechodzisz bardziej szczegółowe badania od reszty kolegów?

- Na ostatnich badaniach wszystko było w porządku. A w tamtej historii chodziło o moje bardzo niskie tętno. Lekarze trochę zgłupieli, ale można ich usprawiedliwić, bo nie byli to lekarze sportowi, tylko tacy „normalni”. Nie byli lekarzami medycyny sportowej, więc nie spotykali się z takimi przypadkami i wysłali mnie na dodatkowe, rutynowe badania. Ale rzeczywiście miałem  niskie tętno spoczynkowe i pierwsze diagnozy nie były zbyt pocieszające. Usłyszałem, że normalnym ludziom, niesportowcom, wszczepia się w takich przypadkach rozrusznik albo robi inną operację…

- …no co Ty mówisz?!

- Naprawdę. Współczynnik tętna miałem wtedy 32.

- Kurde, nie zasypiasz przed telewizorem?

- Nie (śmiech). Po prostu taki mam organizm. To trochę efekt formy wytrzymałościowej i tak to się, niestety, objawiało. Serce jest po prostu wytrenowane i podczas spoczynku to tętno tak już się obniża. Nie jest to jednak nic złego – taki mam po prostu organizm, taki mój urok. Jestem z natury spokojny i widać to również po tym tętnie (śmiech).

- Z tym Twoim wytrenowaniem to chyba rzeczywiście prawda. Zawsze, gdy macie po meczu rozbieganie, wszyscy już dawno pod prysznicem, a Ty jeszcze ćwiczysz, rozciągasz się.

- Wszystko, co na razie osiągnąłem, jest dzięki ciężkiej pracy. Umówmy się, że nie wywodzę się z jakiejś wyśmienitej szkółki, i jeżeli chciałem grac w piłkę, musiałem samodzielnie zdobywać dodatkową wiedzę, jak o siebie zadbać. I to dziś mi się przydaje.

- Zawsze lubiłeś tak dłużej popracować?

- Zawsze starałem się dbać o siebie jak najbardziej i wykorzystywać trening jak najbardziej. Na mojej pozycji, defensywnego pomocnika, przygotowanie fizyczne jest jednak bardzo ważne. Są przecież mecze, że muszę łatać dziury i biegać, w pewnym sensie, za kogoś. Zdaję sobie z tego sprawę, dlatego nad sobą pracuję.

- Wspomniałeś o tym, że nie jesteś wychowankiem „jakiejś super szkółki” i skojarzyło mi się, ż przecież jesteś wychowankiem Warmii. Wpadasz jeszcze czasem na stadion przy al. Sybiraków?

- Rzadko, bo przecież my też mamy mecze w soboty i często są to dosyć dalekie wyjazdy. Nieraz pojawiam się jednak na Warmii, a od czasu do czasu trener Janusz Czerniewicz, który w Warmii trenował mnie bardzo długo, ma też przed nami treningi na Dajtkach i wtedy jest okazja trochę pogadać, wymienić parę zdań. To na pewno miłe, że wciąż ten kontakt jest.

 

Rozmawiał Piotr Gajewski

Komentarze

  1. Uszy 2012-04-22 19:48:04 (***.***.***.***.dsl.dynamic.t-mobile.pl) #17093 0:0 zgłoś

    Gość który wie co robi, i robi to dobrze. Więcej w OKS-ie takich ludzi to stare dobre czasy 1 ligi wrócą. Pozdróweczki Robson V

  2. wozny 2012-04-22 13:14:06 (host-***-***-***-***.olsztyn.mm.pl) #17063 0:0 zgłoś

    oby wiecej takich "pracusiow" :D Rob swoje i nie patrz na innych ! Pozdro

  3. Trzmiel 2012-04-22 11:31:43 (***.***.***.***.piasta.pl) #17055 0:0 zgłoś

    propsy Tunek!

  4. no wlasnie... 2012-04-22 09:18:34 (adio***.neoplus.adsl.tpnet.pl) #17049 0:0 zgłoś

    ....a kto k....ajest Tunkiewicz? Takich pilkarzy jest pelno w $ lidze

Dodaj swój komentarz

                
#    # # #    # 
#    # # #   #  
#    # # ####   
#    # # #  #   
 #  #  # #   #  
  ##   # #    #