Czekają, aż w Tęczy zrobi się kolorowo

Po ośmiu porażkach z rzędu Tęcza w końcu zremisowała. By mówić o przełamaniu piłkarzy z Biskupca jest jeszcze za wcześnie, ale ostatnia ekipa w tabeli IV ligi powoli wstaje z kolan. - Problem chłopaków tkwi moim zdaniem w ich głowach - uważa Grzegorz Żytkiewicz, nowy trener biskupczan.

Ubiegły sezon w wykonaniu Tęczy był niezły. Gracze z Biskupca zajęli 9. miejsce w tabeli, a w końcówce rozgrywek po prostu gromili rywali - 3:0 z GKS Wikielec, 6:0 z Zamkiem Kurzętnik, 4:0 z Błękitnymi Pasym. Latem zespół¸ delikatnie wzmocniono i wydawało się, że będzie jeszcze lepiej. Ale nie jest... Tęcza strzela sporo bramek, ale jeszcze więcej traci i efekt jest taki, że po 16 meczach gracze z Biskupca mają na koncie zaledwie osiem punktów i okupują ostatnie miejsce w IV-ligowej tabeli.

- Nie mam zielonego pojęcia, dlaczego tak nam nie idzie - mówi Jacek Czałpiński, wiceprezes Tęczy. - W czerwcu laliśmy przecież każdego, a przerwa trwała zaledwie półtora miesiąca.

Głowa idzie w dół

Jeden z powodów nierównej formy to na pewno młoda kadra. Wielu graczy Tęczy dopiero skończyło bowiem wiek juniora i wdraża się w seniorski futbol.

- Poza tym doszły urazy, szczególnie w defensywie. Wypadł nam Nowakowski, Łach... - wylicza Czałpiński. I dodaje: - No, i jest jeszcze prawo serii. Każda następna porażka coraz bardziej dobija. Zauważył to nawet trener Żytkiewicz, że po stracie bramki od razu idzie głowa w dół i granie się kończy.

Grzegorz Żytkiewicz i Mirosław Kowalski przejęli zespół przed ostatnim meczem pierwszej rundy - z Mamrami Giżycko. „Efektu nowej miotły” nie było, bo biskupczanie przegrali u siebie 2:4. W drugim meczu było już lepiej i Tęcza zremisowała 0:0 z Drwęcą Nowe Miasto Lubawskie, przerywając tym samym fatalną passę ośmiu porażek. Mimo to, w Biskupcu po ostatnim meczu pozostał niedosyt.

- Powinniśmy ten mecz wygrać. Sam Bartek Bogdaniuk miał ze trzy „setki” i spokojnie powinniśmy zainkasować trzy punkty - nie ma wątpliwości Czałpiński. - Pełni szczęścia jeszcze nie było, ale ważne, że zagraliśmy na zero w tyłach i mieliśmy sytuacje. Najbliższy mecz w Węgorzewie pokaże, na co nas stać.

Brakuje stabilizacji w tyłach

To właśnie po meczu z Vęgoriˆ działacze Tęczy będąˆsię zastanawiać, co robić dalej. Żytkiewicz i Kowalski trenerów Krzysztofa Korobczyca i Krzysztofa Ciechackiego zastąpili bowiem na razie tylko na trzy ostatnie w tym roku mecze.

- Na razie umówiliśmy się na te trzy mecze, a później zobaczymy - tonuje Żytkiewicz. - Moim zdaniem problem tej drużyny jest przede wszystkim w głowach. Poprzednie punkty drużyna zdobyła przecież w połowie września, a piłkarsko wcale nie najgorzej się prezentuje. Zespół gra też trochę archaicznie, z cofniętym obrońcą, ale na pracę nad ustawieniem przyjdzie czas w okresie przygotowawczym. Na razie w składzie i w ustawieniu za mocno nie mieszam. Skupiam się na odpowiedniej motywacji i treningu, bo trzeba ten zespół jakoś odblokować.

Bartłomiej Bogdaniuk, czołowy zawodnik Tęczy twierdzi, że współpraca z Żytkiewiczem układa się bez zarzutów.

- Widać, że ma pojęcie o tym, co robi - chwali Bogdaniuk. - Robi nam fajne treningi i widać po nim piłkarskie doświadczenie w wyższych ligach. Frekwencja na treningach też dopisuje, a do składu wrócili m.in. Kuba Nowakowski i Kamil Chyczewski, którzy wcześniej nie trenowali. Moim zdaniem Żytkiewicz zasługuje na szansę, bo trener z wielkim nazwiskiem tu przecież nie przyjdzie.

Zdaniem Bogdaniuka o przełamanie już w Węgorzewie łatwo nie będzie. Wierzy jednak, że zespół stać na o wiele więcej, niż pokazuje ostatnio.

- Tylko, że przyzwyczailiśmy się do porażek - przyznaje Bogdaniuk. I dodaje: - Poza tym mamy problem w obronie. Przegrywamy jako zespół, ale o stracie gola decydują u nas zbyt często błędy indywidualne. Nie ma u nas stabilizacji, bo prawie w każdym meczu defensywa wygląda inaczej.

Piotr Gajewski