Jaki tu spokój… Te słowa znanej wszystkim piosenki idealnie pasują do wstępu komentarza odnośnie...
Nie ukrywam, że ostatnio mało myślę o piłce, a – chyba jak każdy – głównie o pogodzie. Bardziej niż to, jak przygotować drużynę do rozgrywek zaprząta mi głowę to, czy będzie to w ogóle możliwe w normalnych warunkach. Obawiam się, że przy takiej pogodzie start ligi przesunie się jeszcze o dwa-trzy tygodnie. Na razie boisko w Dobrym Mieście jest zupełnie przysypane i wtorkowy trening zaczniemy na pewno od odśnieżania.
Niedawno zabrałem do Olsztyna Marcina Kusia i zabieram go również na nasz wtorkowy trening. Uprzedziłem już go, że zajęcia zaczniemy od odgarniania śniegu. To będzie dla niego niezły szok, bo tuż przed świętami rozgrywał mecz w tureckiej ekstraklasie, a teraz czeka go odśnieżanie naszego „orlika” w Dobrym Mieście. Niezły przeskok! No, ale Marcin przyjął to po męsku i nie wymięka.
Jestem pewien, że podczas zimowych przygotowań nie wymiękną też moi zawodnicy. Zresztą – nie będzie aż tak strasznie. Jako zawodnik „przerabiałem” wielu trenerów i dzięki większości z nich ten okres kojarzy mi się z mega ciężką pracą. Nie znaczy to jednak, że ja muszę postępować tak samo, jak niektórzy z moich byłych trenerów. Czasy się zmieniły i dziś w okresie przygotowawczym jest o wiele lżej. Można powiedzieć: niebo a ziemia.
Wielu trenerów do okresu przygotowawczego podchodziła kiedyś bez głowy. Wiadomo, że w tym okresie „ładuje się akumulatory”, ale stwierdzenia typu „słaba kość pęka” były bez sensu. Pamiętam trenera, który zimą robił nam trzy treningi dziennie i zdarzało się, że przebiegaliśmy wtedy jednego dnia ponad 20 kilometrów! A najbardziej nieprzyjemnie kojarzy mi się w tej kwestii Romuald Szukiełowicz, który pracował w Stomilu krótko za czasów Halexu.
Pan Niemyjski, który był wówczas prezesem klubu, zażyczył sobie, by… nagrać mu nasze treningi z obozu w Cetniewie. Nietrudno sobie wyobrazić – co się działo. Albo może raczej trudno sobie to wyobrazić... Biegaliśmy brzegiem morza 30 sprintów po 300 metrów. Na pełen gaz, ile Bozia zdrowia dała. Żeby było trochę lżej, to zamiast po piachu biegaliśmy już trochę po wodzie. Pamiętam, że było tak zimno, że jak zmoczyły się nam dresy, to… zamarzały do kolan! To była masakra, więc po każdym sprincie prosiliśmy trenera Kieżuna, który pomagał Szukiełowiczowi, żeby przesuwał nam metę chociaż o metr. Niestety, ten szkoleniowiec słynął z katowania zawodników i miałem „przyjemność” przekonać się o tym na własnej skórze. Efekt był taki, że zwolnili go po trzech czy czterech meczach, bo nie mieliśmy siły i w lidze biegaliśmy do tyłu…
Teraz, jak wspomniałem, są inne czasy – sport-testery, wszystko monitorowane, szczegółowe badania wydolnościowe. Nie wrzuca się już wszystkich do jednego wora, ale dostosowuje się obciążenia indywidualnie – do potrzeb i możliwości zawodnika. Nikt nie niszczy już nikomu zdrowia.
Nie ukrywam, że tej zimy sam chcę jeszcze potrenować z chłopakami i wziąć udział w przygotowaniach do sezonu. Zależy mi na utrzymaniu formy. Na razie, żeby choć trochę się poruszać, umawiam się z Andrzejem Biedrzyckim i Mańkiem Mierzejewskim, by pograć w siatkonogę. Mamy nawet pomysł, by zebrać trochę więcej chłopaków z dawnych lat i zorganizować podczas Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy turniej siatkonogi. Każdy wrzuciłby coś do kapelusza i już uzbierałaby się ładna sumka. A swoje dorzuciliby przecież kibice. Mam nadzieję, że uda nam się to zorganizować!
były piłkarz Stomilu Olsztyn, obecnie szkoleniowiec DKS Dobre Miasto
a 2011-01-01 13:01:01 (abzb***.neoplus.adsl.tpnet.pl) #179 0:0 zgłoś
wszyscy tęsknimy za zieloną murawą
stomilowiec 2010-12-28 17:45:03 (***.***.***.***) #132 0:0 zgłoś
brawo za wywiad...spoko zawodnik a teraz trener
hakan 2010-12-28 13:15:24 (***.***.***.***) #124 0:0 zgłoś
Bardzo fajny artykuł